Recenzja

Recenzja Batman Arkham Origins

Odkąd studio Rocksteady zabrało się za tworzenie gier z Batmanem w roli głównej, produkcje o tym superbohaterze otarły się niemalże o przysłowiowy ideał. Doskonała fabuła, nieziemski, mroczny klimat, wspaniały system walki, oraz rewelacyjna oprawa wizuala. Arkham Origins został oddany w ręce Warner Bros Montreal. Czy poziom wyznaczony przez Rocksteady został podtrzymany?

Arkham Origins to chronologicznie pierwsza część serii o Batmanie. Miasto Gotham uważa Batmana za miejską legendę, a o Jokerze nikt jeszcze nie słyszał. O istnieniu człowieka-nietoperza są za to przekonani złoczyńcy, ponieważ to oni mają z nim najwięcej do czynienia. Akcja gry toczy się podczas jednej, wigilijnej nocy, kiedy to Black Mask wyznacza nagrodę w postaci pięćdziesięciu milionów dolarów za głowę gacka. Do Gotham przybywa zatem ośmiu zabójców, gotowych zapolować na skrzydlatą mysz. Fabuła to zdecydowanie najlepszy element ze wszystkich, jakie zawarto w całym Arkham Origins. Nie jest tak dobra jak w Arkham City czy Arkham Asylum, ale można powiedzieć, że trzyma określony powód i nie ma prawa rozczarować żadnego fana przygód Batmana. Całość nie jest jednak zbyt długa, przejście wątku fabularnego zajęło mi około 8-9 godzin, co z drugiej strony jest pewnym standardem w grach TPP, mimo to cały czas miałem przeświadczenie że z Arkham City spędziłem więcej czasu. Możliwe jednak, że to wynik tego, że gloryfikuję Arkham City, ponieważ według mnie w momencie wydania była to idealna gra o Batmanie.

Rozgrywka w Arkham Origins nie różni się w żaden znaczący sposób od tej z poprzedniczek. System walki jest nadal tak samo prosty i przyjazny, lecz… satysfakcjonujący. Tryb detektywa to znów narzędzie, które pozwala być królem polowania na zbirów, a zabawki sprytnie pomagają w otwartej walce lub cichym eliminowaniu wrogów. Jedyna większa zmiana to prowadzenie dochodzeń, które pozwalają nam ustalić prawdziwy bieg wydarzeń z przeszłości i posuwać się do przodu w prowadzonych sprawach. W oczy rzuciło mi się to, że zwiększono liczbę walk, co mi akurat średnio przypadło do gustu, ponieważ jestem zwolennikiem cichego polowania niż mordobić. Na duży plus, jak w każdej grze z serii, można zapisać walki z bossami. Nie są to takie ikony jak w Arkham City, lecz mniej znane postacie, które rozpoznają tylko najbardziej zatwardziali fani komiksów o nietoperzu. Walki są jak zwykle ciekawe, przemyślane i fajnie pokazane. Szczególnie walka na moście może zapaść w pamięć. Niestety misje poboczne nie zachęcają do pozostania z grą po ukończeniu fabuły, a szkoda, ponieważ to była jedna z największych zalet poprzedniczki.

Technologicznie mamy do czynienia z klasyką gatunku, bowiem naprawdę trudno usprawnić oprogramowanie pod kątem sprzętu wydanego siedem lat temu, rażą za to niektóre budynki, które są żywcem przekopiowane z poprzedniej części… Rozumiem, że to to samo miasto, ale z drugiej strony odrobina kreatywności nikomu by nie zaszkodziła. Grafika więc nie różni się zbytnio od tej z Arkham City, zaś nieco różni się dubbing. Niezrównanych Kevina Conroya i Marka Hamilla zastąpili nowi odpowiednich, którzy spisują się dobrze, aczkolwiek nie tak dobrze jak wspomniana dwójka. Nie wiem ile prawdy jest w tym, że chciano, aby bohaterze brzmieli „młodziej”. O ile w przypadku postaci człowieka-nietoperza jestem w stanie w to uwierzyć, to już z tego co pamiętam Mark Hamill niechętnie podchodził do podkładania głosu w Arkham City. Czyżby planował zerwanie z podkładaniem głosu do wirtualnego Jokera? Byłaby to z pewnością nieodżałowana strata, ponieważ nigdy nie słyszałem i nie jestem na tą chwile w stanie sobie wyobrazić kogoś, kto lepiej sprawdziłby się w tej roli. Batman ma swój charakterystyczny klimat, który podkreśla ciężka muzyka, przeplatana miłymi akcentami, jak… Jingle Bells w windzie. W końcu akcja gry dzieje się w trakcie nocy wigilijnej.

Batman Arkham Origins to gra zmarnowanej szansy. Nie jest zła, ale też nie dorasta do pięt swoim poprzedniczkom. To gra pokroju… swoistych wyciskaczy pieniędzy czyli tzw. Półki „można zagrać jak nie będzie niczego z absolutnego topu”, na której umieściłbym też GoW Wstąpienie. Jest to jednak specjalna polityka, opracowana na przełom generacji. Rocksteady zapewne programuje coś, co zaskoczy nas na PS4/XONE. Prawda jest taka, że mimo wszystko w Arkham Origins warto zagrać. Dlaczego? Bo jest to ciekawa historia przybliżająca początki Batmana, jego psychikę, a także początki znajomości i specyficzną relację z Jokerem.

Nasza ocena: 7/10

Platformy:
Czas czytania: 4 minut, 43 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: