Recenzja

Recenzja Worms: Revolution

Worms: Revolution jest kolejną odsłoną gier taktujących o robalach. Sięgając pamięcią wstecz, kiedy to wyszła pierwsza część Wormsów, mógłbym rzec, iż była to rewolucja przez ‘R’. Gra zadziwiała swą innowacyjnością, prostotą i co najważniejsze dawała dużo frajdy. Studio Team17 zapowiadało, że nie inaczej będzie tym razem wraz z Worms: Revolution.

Deweloper postanowił czerpać garściami z lat 1994-99, kiedy to robaczki robiły największą karierę. Czy i tym razem jest szansa na rewolucję? Dowiecie się czytając poniższą recenzję!

Zanim przejdę do omawiania właściwej rozgrywki chciałbym zahaczyć o kilka innych spraw. Na pierwszy ogień pójdzie możliwość customizacji wormsików. Brytyjskie studio postanowiło zaimplementować system modyfikacji robaków, dzięki któremu możemy edytować ich wygląd. Niestety, ale jest on trochę ubogi. Do dyspozycji mamy kilka rodzajów okularów, nakryć głowy oraz ozdób. Twórcy nie mogli również zapomnieć o możliwości zmiany nagrobka, tańca zwycięstwa, fortu i głosu swojej drużyny. Nie jest tego za dużo, ale zawsze coś. Przechodząc dalej, mamy możliwość zmiany naszej formacji bojowej, czyli nic innego jak zmiana klasy postaci o czym wspomnę później. W sumie na możliwości customizacji jest to tyle.

W poprzednich częściach Wormsów była dostępna tylko jedna klasa postaci, a mianowicie żołnierz, który był uniwersalny – nadawał się do wszystkiego. Klasy postaci nie są niczym innowacyjnym w tych czasach, ale w produkcji Team17 jeszcze nigdy takie rozwiązanie się nie pojawiło. Bez żadnych ceregieli przejdę do sedna sprawy. Do dyspozycji mamy 4 klasy postaci : żołnierz, strażnik, naukowiec i zwiadowca. Każda z tych klas cechuje się inną wytrzymałością, prędkością oraz wyglądem. Zacznę od przedstawienia żołnierza. Jak już wcześniej wspomniałem jest to postać uniwersalna, czyli jest zbalansowana tak, że z wszystkich wcześniej wymienionych postaci czerpie po trochu. Inaczej sprawa ma się ze strażnikiem. Mógłbym rzec, że jest to swojego rodzaju ‘ tank’, ponieważ jest bardzo masywny, przez co bardzo powoli się porusza, jego wyskok jest ograniczony oraz może przyjąć na klatę więcej obrażeń niż inne wormsiaki. Ponadto jego obrażenia zadawane innym robakom są największe z wszystkich klas. Zupełnym przeciwieństwem strażnika jest zwiadowca, ponieważ jest najmniejszy ze wszystkich robali, dzięki czemu porusza się najszybciej, jest zwinny, jego wyskok jest daleki(przez to kilka razy uśmierciłem zwiadowcę, bo za daleko skoczyłem). Nie mogłem zapomnieć o jego wadach. Zasadniczą wadą scouta jest podatność na obrażenia, jak i małe ich zadawanie. Jeżeli mamy celne oko, to nawet jeden pocisk z wyrzutni rakiet może zakończyć jego żywot. Ostatnią klasą postaci jest naukowiec. Zazwyczaj najlepiej jest go trzymać gdzieś w ukryciu, ponieważ zawsze, gdy mamy nad, nim kontrolę, to dodaje on punkty zdrowia naszej drużynie.Jego wada jest taka sama jak w przypadku scouta – podatność na obrażenia oraz średniawe ich zadawanie. Każdą z tych klas postaci możemy oczywiście umieścić w swojej czteroosobowej drużynie po wcześniejszym jej wykupieniu. Co najważniejsze możemy mieć drużynę składającą się np z samych strażników, czy też naukowców. Każde wykupienie tej samej postaci będzie kosztowało nas dwa razy więcej kredytów. Reasumując mi najlepiej grało się standardowym ustawieniem, czyli czterech żołnierzy jak to zawsze bywało w poprzednich latach tego cyklu. Jednakże klasy postaci zostały tutaj wprowadzone sprawnie i są naprawdę zróżnicowane.

W Rewolucji przyjdzie nam zagrać w kampanie , łamigłówki, tryb klasyczny, fort, deathmatch oraz multiplayer. W trybie kampanii zwiedzimy wszystkie tereny jakie są możliwe w grze, czyli : plażę, kanały ściekowe, coś w stylu straszącego domu oraz podwórko, więc jak łatwo się domyśleć do przejścia są tak jakby cztery akty. Pierwszy akt, to jest nic innego jak samouczek, któremu towarzyszy głos narratora. Pozostałe trzy scenariusze są już normalną grą, gdzie przemieniają się deathmatch, tryb klasyczny i fort. Ciekawym smaczkiem jest to, że w każdych z czterech terenów na samym końcu jest boss, którego jak wiadomo trzeba unicestwić. Po zakończeniu każdej z kilku misji w danym akcie dostajemy kredyty, za, które mamy możliwość kupna pokrótce opisanych klas postaci. Troszkę, inaczej sprawa ma się z łamigłówkami, chociaż idea jest ta sama. W kampanii, po prostu musimy obojętnie jak zlikwidować drużynę przeciwnika. Natomiast w łamigłówkach musimy ruszyć już szarymi komórkami, ponieważ poziomy naszpikowane są pułapkami, jak i miejscami, gdzie naprawdę musimy porządnie pomyśleć, zanim wykonamy jakikolwiek ruch bądź najpierw przemierzyć pół mapy aby zdobyć broń. Jeżeli chodzi o fort to tutaj nie będę się zbytnio jak rozpisywał , ponieważ jest to zwykła rozgrywka, której urozmaiceniem jest coś w stylu fortyfikacji. Jak łatwo się domyślić każda drużyna ma swój zamek i jedynym celem jest eksterminacja ekipy przeciwnej. A teraz Panie i Panowie tryb klasyczny, czyli to, co tygrysy lubią najbardziej. Mogę dać sobie rękę uciąć, że jest to najpopularniejszy tryb w Wormsach z prostego powodu. W pierwotnych robaczkach był to jedyny dostępny tryb do grania. Tryb ten cechuje się tym samym co fort – zabić, zabić, zabić! Niestety, ale o trybie multiplayer nic w tej chwili nie mogę powiedzieć, ponieważ obecnie w tą produkcję po sieci nikt nie gra. Jeżeli w końcu uda mi się zagrać to na pewno o tym wspomnę w jakimś artykule!

Jakby wyglądały tytułowe Wormsy bez jakże istotnych narzędzi zagłady? Przyznam bez bicia, że nie potrafię sobie tego wyobrazić. Na szczęście już od pierwszej części grze towarzyszyły rozmaite pukaweczki. Wraz z premierami nowych odsłon serii, brytyjskie studio zawsze dodawało kilkanaście nowych zabawek. I tym razem stało się tak samo. Myślę, że nikt nie powinien być zawiedziony ilością dostępnych broni, ponieważ poza starym dobrym arsenałem, w, którego skład wchodzi, między innymi Święty Granat Ręczny, Owca, czy też wyrzutnia rakiet dodano kilkanaście wcześniej nikomu nie znanych oręży. Nowy rynsztunek, to głównie woda, woda i jeszcze raz woda. Do dyspozycji zostały oddane granaty wodne, nalot wodny, czy też pistolet na wodę. Jednym słowem prawie wszystko tyczy się innowacji, jaka została wprowadzona – system wody, który w tej odsłonie ma ogromny wpływ na przebieg rozgrywki, ale o tym później. Na broniach wodnych na szczęście się nie kończy. Autorzy dodali nawet.. statek ufo, który ma za zadanie przenosić elementy otoczenia w inne miejsce. Tutaj się trochę zawiodłem, bo miałem nadzieję, że to będzie jakaś inwazja obcych, czy coś w tym stylu. W grze ujrzymy jeszcze, między innymi wieżyczkę strażniczą, Boggy B, czy też staruszkę. Jakie te zabaweczki mają możliwości? Możecie sprawdzić sami! Co do samej rozgrywki.. no cóż. Stare dobre Wormsy, które bardzo dobrze wspominam tylko, tyle że z kilkoma ulepszeniami. Założenia gry są takie same jak bywało, to w latach wcześniejszych – rozbić drużynę przeciwnika wszystkim czym się da i na wszelki możliwy sposób, więc myślę, że tutaj nie będę musiał się rozpisywać. Chociaż ze sztuczną inteligencją nie grałem aż tak dużo(na większość gier zapraszałem znajomych), to zdążyłem zauważyć, że SI spisuje się bardzo dobrze. Nawet najniższy poziom trudności może stanowić dla nas spore wyzwanie. Czasami miałem wrażenie jakbym grał z bardzo ogarniętym człowiekiem gdzieś tam na świecie. Brawo dla Team17!

Specjalnie na potrzeby gry panowie z Osset stworzyli od podstaw nowy silnik graficzny, który generuję grafikę 3D, ale cała gra jest przedstawiona kamerą z boku – 2D. Grafika jak na te czasy nie jest porażająca. Jest po prostu dobra. No, ale cóż zrobić.. w końcu to Wormsy i tutaj liczy się tylko rozwalanie, a nie na grafikę patrzenie! Pomimo tego muszę przyznać, że efekty wybuchów wyglądają całkiem przyzwoicie jak i kurz po wystrzeleniu śrutem w ścianę. Akurat na tym aspekcie gry można troszkę zawiesić oko. Fajnym bajerem są umieszczone w tle postacie 3D np. szczur, ryby, czy też kaczka. W zasadzie to chyba tyle na temat grafiki. A no i bym zapomniał o spadającym ośle, który jest kozacki! Jak już jesteśmy przy takich sprawach to przejdźmy od razu do wody. Fakt jest to nowość w całym cyklu i jest to kolejna broń do likwidacji wrogów np. rozbić butelkę z wodą, użyć wodnego nalotu lub rozbić miejscówkę, która w środku jest wypełniona wodą. Pomimo tego, że daje to całkiem dobrą frajdę, powinno wyglądać to o wiele lepiej niż w obecnym momencie. Fizyka obiektów w grze została całkowicie zmieniona, ponieważ w poprzednich Wormsach (94-99, na których Revolution się wzoruje), elementy otoczenia były, po prostu częścią map – tak jakby w ogóle ich nie było. W tym roku każdy napotkany przez nas obiekt na mapie możemy zniszczyć, wysłać poza mapę. Na przykład zapalniczka może spowodować wybuch lub z butelki wyleje się woda. Elementów jest całkiem sporo. Szkoda, że mają tylko 4 zastosowania. Jak wcześniej wspomniałem woda, wybuch, trutka no i element , który w zasadzie nie robi nic, poza tym, że możemy, nim zablokować wrogiego wormsa. Natomiast co do oprawy dźwiękowej nie mam się do czego przyczepić. Dźwięki naszych podopiecznych brzmią bardzo dobrze, wybuchy, wystrzały broni, czy też nawet plusk wody, to wszystko jest na wysokim poziomie. Słynne ‘ALLELUJAH’ oraz ‘BEEE’ także się tutaj pojawia i można od razu cieszyć buźkę, gdy, to usłyszymy. Głos, który usłyszymy w kampanii podkłada Matt Berry i myślę, że jest to trafny wybór, ponieważ jego głos przypadł mi do gustu i fajnie mi się go słuchało podczas gry. Wszystkie kwestie jakie wypowiada są przepełnione humorem, a nawet ironią. Towarzysząca muzyczka podczas potyczek jest także całkiem w miarę dograna.

Podsumowując za cenę 50zł od Brytyjczyków dostajemy stare dobre Worsmy, w jakie, to przyszło nam grać kilkanaście lat temu, tylko z kilkoma ulepszeniami. Na początku zadałem pytanie, czy ta część ma szansę na rewolucję? Hmm, odpowiem tak i nie. Dlaczego tak? Ponieważ jest dużo usprawnień w samej rozgrywce, dużo nowych broni, kozacki humor, strona audio no i co najważniejsze Panowie z Team17 zapowiadali powrót do korzeni i myślę, że Im się to udało. Dlaczego nie? Ponieważ oprawa graficzna nie jest jakąś wielką rewolucją jak na te czasy, chociaż, jak już wcześniej wspominałem wybuchy wyglądają całkiem dobrze, ale to tylko wybuchy. Mimo tylko dobrej grafiki gorąco polecam ten tytuł! Miejmy nadzieję, że na Revolution się nie skończy i brytyjski deweloper zaserwuje nam niedługo nowe Worsmy z większą ilością nowości.

Nasza ocena: 8/10

Czas czytania: 10 minut, 11 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: