Mój kumpel parę lat temu wyjechał do pracy do Francji - typowy oczytany młody człowiek z szerokim światopoglądem i tolerancją dla wszystkich. Jak wrócił to stwierdził, że na Bliski Wschód trzeba je**ąć atomówkę i to jak najszybciej. Mieszkał pod Paryżem na jakimś osiedlu satelitarnym - i miał takie obserwacje:
- czarnoskórzy - sympatyczni, przyjacielsko nastawieni lecz nieziemsko leniwi
- arabowie - chu** na resorach, napierdalający publicznie swoje baby i szukający okazji by dopie**olić słabszemu - jak idziesz sam, a oni stoją w grupie na pewno spróbują cię dojechać (rozwinięty instynkt terytorialny), oczywiście nie są tak waleczni jak jest np 3 na 3. Kumpel wiedział co mówi bo nie raz uciekał, z czego za którymś razem bez powodzenia, czego efektem była m.in. pęknięta podstawa czaszki, złamany nos i kość jarzmowa oraz 2 tygodniowa śpiączka farmakologiczna na koszt francuskiego podatnika).
Tak właśnie się zostaje rasistą