"(...) dość ostrożnościowe podejście i plasujące oczekiwania raczej na minimalnym poziomie, nakazuje przyjąć, że w przypadku wykorzystania utworów naszego mocodawcy w podstawowych obszarach prowadzonej działalności, tworzących istotę najważniejszych produktów, właściwie wynagrodzenie winno opiewać na 6 proc. uzyskanych korzyści. Tym samym, odliczając nawet to, co autor uzyskał do tej pory, jak i jednocześnie uwzględniając wzrost zysków ze sprzedaży w szczególności gry Wiedźmin 3 wraz z dodatkami, uznajmy, że roszczenie na tę chwilę opiewa co najmniej na 60 mln zł" - napisano w wezwaniu do zapłaty.
„Byłem na tyle głupi, by sprzedać im prawa do całej marki. Zaoferowali mi procent z zysków, ale stwierdziłem: „nie, w ogóle nie będzie zysku, dajcie mi teraz całą gotówkę! Całą kwotę”. To było głupie i byłem na tyle głupi, by zostawić wszystko w ich dłoniach, tylko dlatego że nie wierzyłem w sukces, ale kto mógł się spodziewać ich wygranej? Ja nie mogłem.”
Zarobili, mogliby jakiś ochlap rzucić, a nie perfidnie szczują.Co szczują? Jaki ochłap? Mieli umowę, facet nie chciał procentów, więc spadówa.
Pracownikom wypłacił sowite premie, to czemu Endrju żałują?Bo Endrju nie jest ich pracownikiem i nie współtworzył ich produktu. Sprzedał prawa i g*wno obchodziła go gra.
Ja jednak uważam, że współtworzył. Gdyby gry nie były oparte na jego uniwersum i nie plagiatowaly jego pomysłów fabularnych, wizji świata, interakcji rasowych i międzyludzkich, relatywizmu moralnego etc. to raczej takiego sukcesu by nie odniosły. Bo mechanikę mają zupełnie przeciętną.
A twoja reakcja jest zgodna z planem. Akcja medialna, jaką nakręcił CDP jest naprawdę imponująca. Niusa widziałem już na stronach anglojęzycznych, a zanim opublikowano niusa, gdziekolwiek, już wyskakiwaly memy z chytry Andrzejem.
Ja jednak uważam, że współtworzył. Gdyby gry nie były oparte na jego uniwersum i nie plagiatowaly jego pomysłów fabularnych, wizji świata, interakcji rasowych i międzyludzkich, relatywizmu moralnego etc. to raczej takiego sukcesu by nie odniosły. Bo mechanikę mają zupełnie przeciętną.to tak jakbys wzial od jakiegos malo gramotnego zyciowo scenarzysty kupil dobry txt powiedzmy do serialu, ktory pozniej okazuje sie kultowy. Moze cos mu sie uda wywalczyc.
A twoja reakcja jest zgodna z planem. Akcja medialna, jaką nakręcił CDP jest naprawdę imponująca. Niusa widziałem już na stronach anglojęzycznych, a zanim opublikowano niusa, gdziekolwiek, już wyskakiwaly memy z chytry Andrzejem.
Czy to nie wstyd?No wstyd. Że był na tyle głupi i skąpy, żeby się na to zgodzić.
W Portugali to wydali jeden tom, więc raczej zbyt popularny to nie był.Edycje zagraniczne zaczeły być tłumaczone w następujących latach:
też mi się wydaje, że ogólnie uja mu się należy. mógł brać procent, to nie chciał. teraz nie podoba mu się, że gra odniosła mega sukces, a on dostał z tortu tylko jakieś okruszki. niech popatrzy na zainteresowanie marką oraz sprzedaż książek przed i po trylogii i zobaczy, czy rzeczywiście gierki nie podbiły sprzedaży papieru. serialu (za który jakieś haks na pewno dostanie) też by pewnie nie było, gdyby nie redzi.
kluczowe jest chyba określenie, czy redzi rzeczywiście oferowali mu procent. jeżeli tak, a on wolał wybrać "wróbla w garści" i teraz piekli się o "gołębia na dachu", to ma nierówno pod kopułą i nie ważne czy go prawo chroni, czy nie - jest zwykłym cwaniakiem.Kluczowa jest dysproporcja między przekazanym twórcy wynagrodzeniem a dochodem osiągniętym przez nabywcę praw autorskich. Istotne jest również na ile precyzyjnie określono prawa autorskie majątkowe, które zostały sprzedane.
O grze jako takiej niewiele mogę powiedzieć, bo jej nie znam, nie grywam w gry. Rozgłos i wyniki sprzedaży mówią jednak same za siebie, byłaby to gra słaba, nie miałaby takich osiągnięć. Ale pracując na własny sukces, gra moim książkom, niestety, zaszkodziła. Kilku wydawców umieściło grafikę z gry na okładkach moich książek. Wielu czytelników zakwalifikowało więc książki jako tzw. game related, czyli pisane pod grę. Takich książek na rynku SF&F jest multum. Widząc na okładce mojej książki obrazek z gry, wielu fanów założyło, że to gra była pierwsza. A poważni fani SF i fantasy takimi wtórnymi książkami gardzą i nie kupują ich, bo – primo – są wtórne i nieoryginalne. Secundo – są kompletnie bez znaczenia dla tych, którzy w żadne gry nie grają – a takich jest wśród fanów zdecydowana większość.
Wcale nie pomaga tu fakt, że książki „pod gry” zdarzyło się pisać wielkim, jak choćby Mike Resnick (gra „Tomb Raider”), Alan Dean Foster („Shadow Keep”), Greg Bear („Halo”) czy Brandon Sanderson („Infinity Blade”). Reakcja fanów była jednoznaczna: wielcy piszą pod gry wyłącznie dla mamony, dla grosza marnego. I z pewnością piszą niedbale, na pół gwizdka, toteż książki te można sobie odpuścić, niech czytają je gracze. Nie było mi miło na targach książki czy też konwentach, gdy fani brali moje książki do ręki, spoglądali na okładki i pogardliwie je odkładali. Game related. Gry nas nie interesują, weźmiemy raczej coś oryginalnego, nowego Abercrombiego, Aaronovitcha albo Tregillisa.
Od jakiegoś czasu zwalczam proceder używania grafiki z gry na moich okładkach bardzo aktywnie i nie pozwalam na to wydawcom. Tam, gdzie mogę – a w USA, dla przykładu, nie mogę. Na okładce amerykańskiego wydania „Czasu pogardy” mamy wiedźmina żywcem z gry, walczącego z Czerwiem z Diuny. A ja muszę tłumaczyć fanom, że książkę napisałem dwanaście lat przed tym, jak powstała gra, i że Czerw z Diuny jest z gry, nie z książki. W książce Czerwia nie ma nawet na lekarstwo.
Ktoś słusznie zauważył, że gdyby Sapkowski chciał kasę od EA czy Activision, wszyscy by mu kibicowali. No ale CDP to święty graal developerki, niesłusznie naciągany przez złośliwego starucha i gbura.
Śmieszna sprawa z tym Sapkowskim, bo spodziewałbym się, że opinie podzielą się jak prawie zawsze w Polsce pół na pół, a tu nawet lewicujące środowiska toczą bekę z dziadygi i kibicują korporacji w tym sporze. Coś niespotykanego :)
Zdaniem Piotra Schramma z kancelarii Gessel, z którym rozmawiało next.gazeta.pl, nie ma wątpliwości, że wszystkie umowy z Andrzejem Sapkowskim zostały odpowiednio dopełnione. Pełnomocnicy pisarza powołują się na przepis art. 44 w prawie autorskim:https://www.cdaction.pl/news-54757/andrzej-sapkowski-zada-pieniedzy-od-cd-projektu-ale-czy-ma-podstawy.html
"W razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd."
Zapytany o to Schramm zwraca jednak uwagę, że to ponad szesnaście lat starań CD Projektu przełożyło się na obecny kształt gry i tym samym jej sukces. Jego zdaniem dzisiaj to saga gier napędza popularność książki, a nie odwrotnie. Art. 44 nie ma więc raczej zastosowania w tym przypadku.
Prawnik uważa, że CD Projekt postąpił mądrze, publikując całość wezwania w niezmienionej formie, nie godząc się tym samym na zawartą w nim sugestię, by wszystko załatwić po cichu i uniknąć uszczerbku na „renomie Grupy”. Sugeruje, że kolejnym ruchem powinno być skierowanie roszczenia przeciwko Sapkowskiemu w imieniu CD Projektu i jego akcjonariuszy. Ci ostatni ponieśli już bowiem wymierne straty: jak donosi Money.pl, w pewnej chwili wartość spółki spadła o 600 milionów złotych. We wtorek kurs akcji tracił ponad 3%, potem strata ustabilizowała się na poziomie 1,6% . Wartość CDP na warszawskiej giełdzie jest szacowana na ponad 18 miliardów złotych, co czyni z niego dziewiątą najdroższą spółkę w Polsce.
Ja książki Sapkowskiego będę kupował. Ale nie wiem czy nadal mam ochotę na gry CD Projekt. A prawnik od 7 boleści niech przestanie gadać bzdury. CD Projekt sam napedził histerię medialną i sam odpowiada za spadek akcji.tylko uważaj, żeby nie wybierać takich z grafiką z gry na okładce ;)
Też mi ekspert.
Nikt, tak samo jak każdy na miejscu cdp nie chciałby płacić.I w tym sedno. Niech prawnicy zadecydują, kto ma rację w tym sporze o hajs.