Siła uderzenia
Trudno dziś jednoznacznie ocenić, jak głębokie będzie to uderzenie, ale można określić siłę oddziaływania tego kryzysu na poszczególne gospodarki ze względu na ich strukturę. Najbardziej ucierpią gospodarki USA, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Hiszpanii i Grecji. Udział sektorów zagrożonych (bankowość, ubezpieczenia, budownictwo) w tworzeniu produktu krajowego jest w tych krajach najwyższy. Dodatkowo gospodarki te wykazują najwyższe „okredytowanie” sektora prywatnego w stosunku do PKB. Wartość udzielonych kredytów stanowi blisko 200 proc. amerykańskiego PKB, w Wielkiej Brytanii 165 proc., w Irlandii 160 proc., w Kanadzie 180 proc., a w Hiszpanii i Portugalii ponad 145 proc. (Polska poniżej 30 proc.). Spowolnienie w tak dużej części świata odbije się także na gospodarkach realnych pozostałych uczestników życia gospodarczego. Jednakże siła tego oddziaływania w gospodarkach „tradycyjnych”, opartych na wytwarzania produktów i usług „rzeczywistych”, będzie dużo mniejsza i raczej doprowadzi do spowolnienia ich rozwoju niż kryzysu gospodarczego.
Jak długo potrwa spowolnienie w Polsce?
Światowy kryzys nie złamie polskiej gospodarki. Spowolnienie jej rozwoju nie będzie zbyt bolesne i potrwa około dwóch lat - uważa większość ekonomistów ankietowanych przez "Rzeczpospolitą".
Ich zdaniem w tym czasie nasza gospodarka będzie się rozwijać w tempie 2,5 - 4 proc. Żaden z nich nie wierzy, ze w tym czasie osiągnie pułap, przy którym wciąż upiera się rząd, czyli wzrost OKB o 4,8 - 4,9 proc.
Najwięksi optymiści spośród 21 pytanych spodziewają się powrotu do 5-procentowego wzrostu gospodarki już pod koniec 2009 r. Prawie połowa z ankietowanych uważa, że stanie się to w 2011 r. Trzech pesymistów sądzi, że okres zaciskania pasa potrwać może nawet pięć lat.
Najczarniej widzący przyszłość Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu oczekuje powrotu prosperity w 2014 r. Tak naprawdę wszystko zależy od tego, co się jeszcze wydarzy w świecie - pisze "Rz". (http://wiadomosci.onet.pl/1847660,10,jak_dlugo_potrwa_spowolnienie_w_polsce,item.html)
Wzrośnie akcyza na alkohol i autogaz
Recepty na kryzys rząd może szukać podwyższając w przyszłym roku akcyzę na alkohol i autogaz - pisze dziennik "Polska".
W ten sposób do budżetu wpłyną dodatkowe pieniądze - twierdzą eksperci z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". Wiele bowiem wskazuje na to, że Ministerstwo Finansów będzie musiało znaleźć dodatkowe pieniądze, by zasilić budżet.
Z powodu spowolnienia gospodarczego w Europie polska gospodarka może w 2009 roku rozwijać się w tempie nie 4,8 procent, jak zakłada rząd, ale 3-4 procent, jak twierdzi większość ekonomistów. Oznaczałoby to, że w kasie państwa zabraknie w przyszłym roku od kilku do kilkunastu miliardów złotych. Aby pokryć dziurę budżetową, państwo będzie musiało ciąć wydatki, na przykład na inwestycje, albo podnosić podatki.
Najłatwiej jest podwyższyć akcyzę, zwłaszcza na produkty uznane za szkodliwe, takie jak alkohol. Budżet zarobi, a protesty będą mniejsze, niż gdyby rząd ciął na przykład wynagrodzenia - uważa Rafał Iniewski, ekspert podatkowy z PKPP "Lewiatan".
Podwyżka akcyzy jest prosta także z tego powodu, że wystarczy tylko zmienić rozporządzenie ministra finansów, nie trzeba do tego zmiany ustawy, co zwykle pochłania mnóstwo czasu.
Więcej o ewentualnych podwyżkach w dzienniku "Polska". (http://wiadomosci.onet.pl/1847632,10,wzrosnie_akcyza_na_alkohol_i_autogaz,item.html)
Poważne zmiany na polskim rynku bankowym
Kryzys w światowych finansach może wywołać duże przetasowania na polskim rynku bankowym - pisze "Gazeta Prawna".
Wkrótce do sprzedaży trafi AIG Bank Polska, spekuluje się także, że właściciela mogą zmienić również Fortis, Dominet, Citi Handlowy czy nawet Pekao.
Mimo zapewnień rządu i NBP o dobrej kondycji rodzimego sektora finansowego, nie ma wątpliwości, że nasze banki odczują skutki kryzysu, który targa światowymi finansami - prognozuje dziennik. Kłopoty odczuwają bowiem prawie wszyscy zagraniczni udziałowcy polskich banków i niektórzy być może będą musieli sprzedać swój biznes nad Wisłą.
Więcej o możliwych zmianach na polskim rynku bankowym pisze "Gazeta Prawna". (http://wiadomosci.onet.pl/1847631,10,powazne_zmiany_na_polskim_rynku_bankowym,item.html)
Na giełdzie pieniążków dużych nie da sie zarobić w parę dni , jeśli ktoś oczekuje ,że dzięki niej uzyska możlliwość zakupu domu czy samochodu w przeciagu paru tygodni niech natychmiastowo zrewiduje swe poglądy . Do giełdy trzeba podchodzić , jak ze wszytkim zresztą , na chłodno .
Wzrośnie akcyza na alkohol i autogaz
Citi Handlowy? A niby czemu oddział największego banku na świecie miałby być sprzedany? :grin:
A rząd zamiast podwyżki fundować niech zlikwiduje pomostówki, pieniądze odrazu będą.
Problem polega na tym, że obecny kryzys jak żaden inny wynikał z idiotyzmu bankowców. Banki zwietrzyły okazje i udzielały kredytów na lewo i prawo. TAKI SAM kryzys miał miejsce w Japonii w latach 90-tych, kiedy to samo Mitsubishi UFJ wydało na naprawę swoich aktywów 90 MILIARDÓW USD (co w porównaniu z 125mld dla 10. największych banków w USA daje nam powód do stwoerdzenia, że obecna pomoc w zupełności nie wystarczy).
Jay Jay nalezy tez przpomniec o rosiewaniu negatywnych emocji przez partie opozycyjne, panowie chyba liczyli, ze poparcie im wzrosnie przez "postraszenie" ludzi.
Podchodziłem na chłodno, nie panikowałem i przez rok straciłem na funduszu akcji to, co zarobiłem przez poprzednie trzy (ponad połowę) :lol:
Nawet mnie nie wku*wiajcie! Niech się najpierw wezmą za ropę, bo na światowych rynkach cena baryłki spadła ze 140$ w wakacje do 65$ dzisiaj, a na stacji benzynowej z 4,90 do 4,10 :evil:
W UK cena benzyny spadla do ok 0,95 GBP za litr, ale ze zlotowka "miekknie" to w przeliczeniu na zlotowki, trzeba za litr zaplacic 4.35 zl, a jaka jest teraz cena w PL?!4.08 zł za litr benzyny.
najbliższe dni pokażą, ale po tym jak to się zaczęło i jak przebiegało to rychłego końca nie widzę. teraz będziemy czekac aż wig20 sięgnie 1800 pkt. a potem powinno byc już dobrze, chyba że się nie odbije (a wtedy 1200 i samobójcy skaczą z okien).
Podchodziłem na chłodno, nie panikowałem i przez rok straciłem na funduszu akcji to, co zarobiłem przez poprzednie trzy (ponad połowę)
Z benzyną niestety w Polsce jest tak, że orlen tłumacyz takie ceny "zapasami ropy z okresu, kiedy ceny były wysokie"- ok, logiczne, ale śmiem twierdzic że te zapasy będą się utrzymywały tajemniczo przez pół roku następne, a w wypadku gdy ceny surowca pójdą do góry, podwyżka będzie odczuwalna już w następnym tygodniu zapewne.
dzisiaj jak patrzę na kurs dolara(~2.8 zł) to sam się sobie dziwię, dlaczego mimo chęci nie zainwestowałem latem(~2.05 zł) w ten segment. dzisiaj byłbym jakieś +30% na czysto.
w ogóle co myślicie o frankach?? niedawno miały dołek, podobnie jak dolary. teraz powoli pną się do góry. jak im dalej będzie tak dobrze szło( a to nie jest powiedziane), to ze spodziewanego w polsce spowolnienia( o którym sam mówiłem) może nastać katastrofa dla co poniektórych( kredyty trzeba spłacać, a budżet już teraz pęka w szwach, nie mówiąc o nachodzących podwyżkach).
jednego możemy być pewni, będzie się działo...
Fale spadkową należy uznać za rozpoczętą. Prawdziwa rzeź przed nami.
Nie odpowiem dokładnie na to pytanie ale odpowiem na nie retorycznym pytaniem, a dlaczego tylko 1300 ? Dlaczego wszyscy sądzą że jak indeks spada z prawie 4 tysięcy punktów na 2 tysiące to już jest koniec ? Jeszcze wczoraj studziłem zapędy nagrzanych głów z grupy zamkniętej którzy koniecznie chcieli kupować papiery bo wszędzie w mediach trąbili (po raz kolejny zresztą) o końcu bessy. Ba, wzrosło w stanach :) i to miał być powód żebyśmy i my wzrośli ?? Bez sensu !!
Inwestor jesli sie decyduje na walkę na giełdzie musi mieć szeroką interdyscyplinarną wiedzę i coś co jest od tego pierwszego czynnika WAŻNIEJSZE - WYOBRAŹNIE i konsekwencje w działaniu !! Oto dlaczego ponad 90 % analityków i inwestorów się myliła sądząc, że okolice 2000 punktów będzie końcem bessy lub silnego odreagowania. A odnosnie konsekwencji że tez nie jest łatwo - od poziomu 2580 punktów dałem w grupie zamknietej srednioterminowy sygnał sprzeadzy i trwa on do dzisiaj choć wielu inwestorów w międzyczasie szturmowało mój tel. chcąc za wszelką cenę kupić coś tak tylko na szybko na 2-3 %. Dzisiaj sa szczesliwi bo zachowali swój kapitał. Sygnał srednioterminowy ma swoją wymowę i trzeba się trzymać narzędzi którymi sie go wyznacza. Od początku wyznaczenia szczytu hossy aż do tej pory ani jeden z tych sygnałów nie był mylny. No ale tu trzeba mieć naprawdę silną wolę. od szczytu do dzisiaj ten ruch falowy przyniósł nam ponad 900 punktów zysku.
Moim zdaniem odpowiedź na pytanie dlaczego większość się myliła jest bardzo prosta. Większość i to nawet tych którzy posiadają największą nawet wiedzę teoretyczną - nie ma wyobraźni bo patrzą na bieżący kryzys na świecie jako na normalny kryzys i normalną bessę jakich było wiele. Bez fałszywej skromności ale juz w listopadzie ubiegłego pisałem że wchodzimy w kryzys STRUKTURALNY. A takie rozumienie sprawy musi rodzić określone konsekwencje dla giełd, rynków finansowych i gospodarek poszczególnych krajów. Czyniąc takie założenia nie możemy przyrównywać obecnej bessy do typowej bessy ponieważ mamy bessę stulecia. A skoro takie założenie jest prawdziwe to musimy zmienić diametralnie postrzeganie gieły i to co wydawało sie niemożliwe wręcz idiotyczne i dyletanckie staje się faktem. Ni poza tym przypomne moją stara zasadę która tu umieszcałem we wczesnieszych analizach rynkowych wiele razy. Tłum nigdy nie ma rcji. Tłum ZAWSZE musi sie mylić. Zwłaszcza na giełdzie.
Przed nami kolejne odsłony kryzysu strukturalnego w którym w ciagu najbliższych kilku lat doświadczymy upadku banków, zachwiania płynności banków, upadku funduszy hedgingowych, inwestycyjnych, wielu blue chipów, radykalnych ruchów na rynkach walutowych, olbrzymiej deprecjacji walut niektórych krajów, niewypłacalności gwarancji obligacji rządowych, hieprinflacji, zachwiania budżetów niektórych krajów a może nawet lokalnych wojen i rozruchów społecznych.
To tylko scenariusz typowego kryzysu strukturalnego obliczony na lay kilka a może nawet kilkanaście. Oczywiście nie musi sie on sprawdzić w swej najgorszej postaci ale groźne będą juz ame tylko jego mutacje. Żeby nie było zbyt pesymistycznie to powiem, że jestem przekonany, iż nasz kraj będzie na peryferiach tego najgorszego czego świat będzie doświadczał choć słodko nie będzie. Z inwestycyjnego punktu widzenia czekaja nas olbrzymie ruchy rynkowe których właściwe zidentyfikowanie swtorzą niewyobrażalne wprost możliwości inwestycyjne. Rzecz w tym aby dostrzegać to co niewidzialne gołym okiem i czego nie przeczytamy w Gazecie Wybiórczej :)
Duży inwestor natomiast ma tendencję to pójścia z rynkiem wg. złotej zasady: "Jak ja tracę i inni tracą to jest ok, źle jest jak inni zyskują a ja zyskuję mniej bo byłem bardziej ostrożny". Paranoja jakaś.
Z tym Rockefellerem to bardzo możliwe, bo koleś przynależy do grupy biderberg i jest uważany za jednego z ludzi zza kurtyny, więc on raczej bez pomocy tego pucybuta wiedział co nastąpi.
Nie, ja tylko opisałem podejmowanie decyzji przez maklerów giełdowych, którzy ciągle porównują się z kolegami.Duży inwestor natomiast ma tendencję to pójścia z rynkiem wg. złotej zasady: "Jak ja tracę i inni tracą to jest ok, źle jest jak inni zyskują a ja zyskuję mniej bo byłem bardziej ostrożny". Paranoja jakaś.
według tej defininicji
duży inwestor = zły inwestor
Złoty traci z minuty na minutę. Na rynku zapanował strach
Po silnym nocnym osłabieniu złoty w porannym handlu dalej tracił i możliwe jest osłabienie w kierunku 3,75 zł/euro.
Złoty jest najsłabszy od ponad półtora roku względem głównych walut świata.
Przyczyny osłabienia pozostają te same, czyli obawy, że kłopoty Węgier, którym w ubiegłym tygodniu agencja ratingowa Fitch obniżyła perspektywę ratingu przeleje się na Polski rynek. Złotemu nie sprzyja także spadający euro-dolar.
W środę możliwa jest kontynuacja spadków.
"W kontekście bardzo słabych nastrojów utrzymujących się na światowych rynkach akcji i gwałtownie umacniającego się dolara w relacji do euro złoty pozostaje pod presją na osłabienie. Dzisiejsza sesja może przynieść kontynuację ruchu kursu EURPLN w górę w kierunku poziomu 3.75" - napisali analitycy Banku BPH.
Duża awersja do ryzyka osłabia też polskie obligacje. Rentowności rosną i brak nadziei na uspokojenie sytuacji.
"Mamy bardzo słabo. Kontynuacja tego co wczoraj. Przyczyny te same. Brak perspektyw" - powiedział Marcin Ziółkowski z Millennium Banku.
środa wtorek wtorek
9.45 16.30 8.45
EUR/PLN 3,7230 3,6250 3,5880
USD/PLN 2,8960 2,7450 2,7000
EUR/USD 1,2848 1,3200 1,3279
OK0710 6,77 6,67 6,73
PS0413 6,83 6,77 6,68
DS1017 6,82 6,78 6,56
(http://wiadomosci.onet.pl/1848556,10,zloty_traci_z_minuty_na_minute_na_rynku_zapanowal_strach,item.html)
Nie sprawdzaj tak co 5 minut kursów, odstaw to na tydzień, bo nie ma sensu analizować co moment. Londi, Londi...
Dolar się umacnia, ale złoty traci do wszystkich walut.
Kuźwa, LoNdEk! Jedno podsumowanie kursów dziennie wystarczy na 100% :x
Krach na GPW! WIG20 jest na dnie (http://gielda.onet.pl/0,1848767,wiadomosci.html)
Kuźwa, LoNdEk! Jedno podsumowanie kursów dziennie wystarczy na 100% :x
Krach na GPW! WIG20 jest na dnie (http://gielda.onet.pl/0,1848767,wiadomosci.html)
jesli nie zauwazyles to kurs walut dosc "ostro" sie w ciagu dnia zmienial :)
Kuźwa, LoNdEk! Jedno podsumowanie kursów dziennie wystarczy na 100% :x
Krach na GPW! WIG20 jest na dnie (http://gielda.onet.pl/0,1848767,wiadomosci.html)
jesli nie zauwazyles to kurs walut dosc "ostro" sie w ciagu dnia zmienial :)
giełdy też...
bez urazy do nikogo i co tam nie tylko, ale takie notowania można sobie samemu na szybko sprawdzić. kurs zamknięcia to już bardziej przydatna informacja, szczególnie że zakończyło się na 2.96 :P zobaczymy co będzie jutro czy w przyszłym tygodniu. waluty szaleją, wig20 nurkuje, kryzys w europie na całego, jedno jest pewne, będzie się działo
No to mamy dolara za ponad 3 złote:
http://waluty.onet.pl/96,waluta.html
Czyli co - nowe gry po 220-250 złotych, komputery zdrożeją, elektronika też... :(Ceny gier się nie zmienią - obniżka w ostatnich latach to wynik wzrostu popularności gier w naszym kraju a także zwiększona konkurencja między wydawcami. W końcu mamy cywilizowany rynek.
Ceny gier się nie zmienią - obniżka w ostatnich latach to wynik wzrostu popularności gier w naszym kraju a także zwiększona konkurencja między wydawcami. W końcu mamy cywilizowany rynek.
Kolejny czarny dzień na GPW? WIG20 bardzo mocno spada
Znów duże spadki na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. O 12:39 indeks WIG 20 osiągnął poziom 1572,82 pkt, czyli spadał 6,58 proc.
Później było coraz gorzej: o 12:55 WIG 20 spadał juz o 7,42 proc.
Dolar ostro w górę - ceny Maków w Polsce również
Wszyscy, którzy chcieli zakupić najnowsze MacBooki lub MacBooki Pro za kwoty jakie podaliśmy kilka dni temu, będą musieli ponownie zweryfikować stan swoich portfeli - na skutek zawirowań na światowych giełdach i podwyżce cen dolara, dystrybutor produktów Apple na Polskę, firma iSource zdecydowała się podnieść ceny na prawie wszystkie produkty z oferty.
Przykładowe ceny najnowszych MacBooków i MacBooków Pro:
Apple MacBook 13.3" 2.0GHz /2GB /160GB /SD - Stara cena: 4 599.00 zł bruto Nowa cena: 5 157.00 zł brutto
Apple MacBook 13.3" 2.4GHz/ 2GB /250GB /SD - Stara cena: 5 699.00 zł brutto Nowa cena: 6 353.00 zł brutto
Apple MacBook Pro 15.4" 2.4GHz 2GB /250GB /GF9600M GT/250GB /SD- 6 949.00 zł brutto Nowa cena: 7 700.00 zł brutto
Apple MacBook Pro 15.4" 2.53GHz/4GB /320GB /GF9600M GT/SD- 8 499.00 zł brutto Nowa cena: 9 359.00 zł brutto
Apple MacBook Pro 17" mat Hi-Res 2.5GHz/4GB/320GB/SD/AP/BT/GF8600MGT - 9 599.00 zł brutto Nowa cena: 10 692 zł brutto
Powyżki nie ominęły także iMaków, które przetrzymały ostatni wzrost cen na skutek dużych zapasów magazynowych - ten stan uległ niestety zmianie - za wersję podstawową iMaka zapłacimy od dzisiaj zamiast 4 099 zł brutto - 4 794 zł brutto
Podwyżki dotyczą oczywiście także innych produktów Apple.
Dolar osiągnął dzisiaj rekordową wartość niespotykaną już od kilku lat -za jednego dolara trzeba było zapłacić ponad 3 złote.
Podane ceny mogą ulec zmianie nawet w ciągu kilku dni na skutek niepewnej sytuacji na rynkach. Warto na bieżąco sprawdzać ceny, dzwoniąc do lokalnych dystrybutorów sprzętu Apple.
Gorąco polecam wszystkim zainteresowanym skąd się wziął obecny kryzys obejrzenie 5-częściowego filmu "Money as debt"(wersja z napisami PL).
http://www.youtube.com/watch?v=i4YxJwln7Sc
IMO wyjaśnia to wiele...
Toć to proste równanie...Niestety nie, bo realne oprocentowanie, a to o czym mowa w reklamie to zupełnie inne rzeczy. Iras, jeśli to w ING, to za jakąś godzinkę dam Ci znać ile dokładnie i czy w ogóle to Ci się opłaca.
Aha, no to mój błąd. Wybacz, Iras.Toć to proste równanie...Niestety nie, bo realne oprocentowanie, a to o czym mowa w reklamie to zupełnie inne rzeczy.
Jest tu jakiś specjalista od lokat? Jeśli włożę 100k na trzymiesięczną lokatę 8,5%, ile przez owe trzy miesiące mogę zarobić?
Jak uzbierać milion bez wyrzeczeń
Karta kredytowa - wady i zalety
Projekt 5 złotych dziennie
10 fundamentów bogactwaczy bardziej przyziemne:
Jak zmniejszyć koszty utrzymania auta
3.97 za 95, 3.99 za ON.
Co się właściwie takiego stało, że WIG20 spada już o prawie 8% a dolar znów mamy po 3 złote?
Słowacja - wszystko zdrożało!
Sporo Słowaków wybrało się w miniony weekend na jarmark w Nowym Targu. Niektórzy sąsiedzi z południa wybierają się na zakupy całymi autokarami.
Od soboty na Słowacji można płacić tylko w europejskiej walucie. Słowacy narzekają, że wszystko zdrożało, a przedsiębiorcy z Podhala zacierają ręce. "Wszystko u nas zdrożało, od kiedy mamy euro. Odnosimy wrażenie, że na zakupach wydajemy więcej pieniędzy za te same towary" - powiedział PAP przedsiębiorca z słowackiej Nitry, Pavel Vakos.
Swoją drogą euro dzisiaj 4,34. Jak tak dalej pójdzie, będą nam przeliczać w stosunku 1 euro = 5 PLN
No, kryzys finansowy dobiega końca.
Za to zaczął się kryzys gospodarczy, a nawet nie kryzys, raczej recesja, a konkretnie to większe zwolnienie (chociazby w Polsce).
Wdłg. analityków potrwa to z rok, za dwa lata powinien zacząc się stały okres zwyżkowy, jak to było do tej pory.
KE: Litwa balansuje na krawędzi wypłacalności
PKB Litwy wzrósł w 2007 r. o 8,7 proc.
...
W tym roku[2008] szacuje się wzrost PKB na 8,1 proc. - podał litewski bank centralny w ubiegłym tygodniu.
Złoty bardzo mocno traci od rana wraz z walutami rynków wschodzących. Zdaniem analityków, nie jest to uzasadnione fundamentalnie, więc odpowiada za ten ruch fatalne nastawienie do polskiego rynku, co pcha rodzimą walutę w kierunku 5 zł za euro.
"Złoty ustabilizował się w piątek wobec euro, mimo raczej niesprzyjającego sentymentu na rynkach i publikacji bardzo słabych danych o dynamice PKB dla strefy euro. Natomiast w poniedziałek od rana nastąpiło gwałtowne osłabienie wszystkich walut rynków wschodzących, ale głównie złotego i węgierskiego forinta" - powiedział analityk Banku BGŻ Piotr Popławski.
Chwilami mam wrażenie, że ten cały nienaturalny spadek złotówki jest ustawiony i ma nam pokazać, jak bardzo chcemy euro :lol:
Fatalne otwarcie na GPW - sytuacja jest dramatyczna
Sytuacja na warszawskim parkiecie jest dramatyczna. WIG20 o 10.05 tracił juz ponad 5% na wartości.
http://gielda.onet.pl/0,1918777,wiadomosci.html
Przemysł: Jest gorzej niż myśleliśmy
Według danych GUS produkcja przemysłowa spadła styczniu o prawie 15 procent. Ceny wzrosły.
Dane o produkcji przemysłowej w styczniu okazały się jeszcze gorsze od i tak słabych przewidywań. Wskaźnik obniżył się o 14,9 proc., podczas gdy ekonomiści szacowali spadek o 11,5 procent. Co więcej - w grudniu, produkcja skurczyła się o zaledwie 4,4 procent.
Najbardziej spadła produkcja w górnictwie, o 17,3 procent. Jedynie przedsiębiorstwa działające w budownictwie, a także dostarczające wodę oraz zajmujące się gospodarką ściekami i odpadami zanotowały wzrost produkcji w skali roku odpowiednio o 7,4 i 4,6 procent. W porównaniu jednak do grudnia 2008 roku produkcja w branży budowlanej spadła aż o ponad 62 procent.
Równocześnie więcej od oczekiwań wzrosły ceny w przemyśle, o 3 procent. Przewidywania mówiły o wzroście na poziomie 2,2 procent. Przedsiębiorstwa najwięcej musiały płacić za nośniki energii - aż 20 proc. w skali roku.
Obydwie tendencje są niekorzystne. Z jednej strony, widać bardzo wyraźnie, że przemysł zwalnia. Z drugiej strony, rosną ceny, czyli inflacja. Jeśli wzrost cen w przemyśle przełoży się na ceny konsumenckie, RPP będzie miała kolejny (po niskim kursie złotego, danych o wynagrodzeniach w styczniu) za tym, aby stóp nie obniżać. A być może - jak zapowiedziały Czechy, nawet podwyższać.
Złoty znów słabnie, rynek czeka na kolejny ruch BGK
W piątek złoty znów traci wobec dolara oraz euro na fali złych nastrojów w regionie. Zdaniem analityków, jedyną szansą na odwrócenie trendu jest sprzedaż kolejnej transzy unijnych euro przez Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK).
"Wczoraj wieczorem, po słabym otwarciu giełd w USA, złoty zaczął słabnąć i ten trend trwać będzie także w piątek. Niestety, nie sprzyja nam sytuacja w regionie i awersja do ryzyka widoczna także na rynku forinta i korony czeskiej" - powiedział ekonomista Banku BPH Adam Antoniak.
Analityk zwraca uwagę, że w piątek nie ma żadnych istotnych publikacji w kraju oraz za granicą, więc tym bardziej nastroje na rynku będą decydowały o przebiegu sesji. A te są niestety bardzo słabe.
"Jedyną szansą na umocnienie polskiej waluty jest kolejny ruch BGK i sprzedaż unijnych euro na rynku. I tak prawdopodobnie się stanie, bowiem jak rząd wykonał pierwszy ruch, musi robić kolejne. Tym bardziej, że spekulanci na pewno powiedzą teraz 'sprawdzam'" - powiedział Antoniak.
W piątek o godz. 09.10 za jedno euro płacono 4,8150 zł, a za dolara 3,8220 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,2600.
W czwartek po godz. 17:40 za jedno euro płacono 4,7490 zł, a za dolara 3,7438 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,2689.
W czwartek po godz. 10:40 inwestorzy płacili za euro 4,6704 zł, a za dolara 3,6854 zł. Euro/dolar był kwotowany na 1,2673
...W porównaniu z resztą regionu Polska wykazuje bardziej zrównoważony wzrost, również dzięki konsumpcji prywatnej, która jest czynnikiem ciągnącym wzrost gospodarczy" - powiedział przedstawiciel BŚ.
W raporcie odnotowany jest fakt, że ważnym czynnikiem antykryzysowym jest to, że rząd jest zdeterminowany, żeby utrzymać dyscyplinę budżetową.
Osłabienie walut Europy Wschodniej przestaje być związane z sytuacją gospodarczą, a staje się wynikiem gry spekulacyjnej. Nie zamierzamy dłużej brać w tym udziału
a ja widzę, że złotówka zyskuje o_O
Sugerujesz, że rząd sam potajemnie atakuje złotówkę, by wprowadzic euro? :]
Mówisz zresztą tak, jakby w przeszłości potężne wachania? nie miały miejsca- to jest cena posiadania własnej waluty.
Nic nie wyjaśnia, bo najbliżej nam do zachodu, nasza gospodarka ma się najlepiej, a złotówka i tak traci najwięcej.
Gospodarczo jesteśmy liderem europy środkowej, nie zachodniej, kraje sąsiedzkie ciągną nas w dół.
Co do sprawy euro, to nie rozumiem dlaczego się mamy śpieszyć do strefy w której jest recesja. My jako jedyni możemy mieć wzrost gospodarczy i tej perspektywy należy bronić - mówił prezes PiS.
ja już nie raz wspominałem, że lepiej poczekać.
tak jak mówi iras, teraz to byłaby głupota nieprzeciętna.
I ma rację.
Iras - wymień pozytywne aspekty zmian kursów walut, skoro uważasz, że ograniczenie wahań do 15% jest zjawiskiem negatywnym.
Zjawiskiem negatywnym jest ograniczenie wahań do 15%, kiedy złotówka jest w największym od wielu, wielu lat dołku. Gdybyśmy dzisiaj weszli do ERM2, możemy się spodziewać wprowadzenia euro po kursie 4,5-5 PLN. Nie robi ci różnicy, czy po przeliczeniu za tą samą pracę dostaniesz 500, 600 czy 800 euro?
dla mnie to duża różnica czy zarabiam 700 czy 1000 euro i żadne bujdy o sile nabywczej tego nie zmienią, bo to są po prostu bujdy( tak jak powiedział iras, nie samym masłem człowiek żyje).
nie mówiąc już o fatalnym przeliczniku naszego długu zagranicznego i jego obsługi.
Rząd już negocjuje wejście do strefy euro?
Za plecami prezydenta i szefa NBP rząd prowadzi negocjacje w sprawie przyjęcia Polski do strefy euro - donosi "Dziennik". Gazeta prognozuje, że ta sytuacja może ponownie zaognić stosunki między ośrodkami władzy.
Jak wynika z ustaleń "Dziennika", trzy tygodnie temu w Davos Donald Tusk spotkał się z prezesem Europejskiego Banku Centralnego Jeanem-Claude?em Trichetem. Francuz jest kluczowym graczem w Polskich staraniach o euro. Trichet jeszcze w listopadzie publicznie wyrażał obawy przed planem rządu Tuska polegającym na wejściu Polski do "przedsionka euro" - korytarza walutowego ERM2 bez zmiany konstytucji i bez porozumienia między PO, PiS, prezydentem i NBP.
Co zostało osiągnięte?
- Możemy mówić, że idziemy do ERM2 bez tych zmian właśnie dlatego, że premier przekonał prezesa Europejskiego Banku Centralnego - zapewnił "Dziennik" rozmówca z władz PO. Jednak te działania nie muszą być wcale proste. Jak powiedział gazecie jeden uczestników narad u premiera: "Kłopot wciąż w tym, że Euroland jakoś szczególnie nas nie zaprasza do swojego ekskluzywnego klubu".
Droga do euro
ERM2 to europejski mechanizm kursowy, w którym złoty musi przebywać co najmniej dwa lata przed przyjęciem euro. W tym czasie jego kurs nie może się odchylić od ustalonego na więcej niż +/- 15 proc. Na razie jednak rząd ma problem, bo kurs złotego jest wciąż niestabilny i bardzo niski wobec euro. Mimo to plany są coraz bardziej śmiałe. - Rozmawiamy o wejściu do ERM2 w pierwszych dniach maja tego roku - zdradza gazecie bliski współpracownik premiera.
chodzi o to, że ja nie mam nic przeciwko euro, ale takie ślepe parcie jest całkowicie bez sensu. lepiej wyczekać na dobry moment i zrobić to w latach koniunktury( chyba każdy chciałby zarabiać więcej na tle innych europejczyków, a także w interesie każdego jest niski dług własnego kraju), a nie tak kosztowny zabieg przeprowadzać teraz.
tak jak powiedział Iras, jeżeli ktoś planuje wejście do strefy euro w 2012 to praktycznie decyduje się na warunki z 2010, przez ten system ERM2. tak jak już wspomniałem, to jest prawdopodobnie najważniejsza decyzja ekonomiczna po 1989 i głupotą by było zrobić to teraz tylko dlatego, bo złotówka słaba, bo jest kryzys, bo świat się zawali.
takie parcie na euro mogę porównać do ludzi, którzy brali kredyt we frankach w momencie gdy ten był najniżej w historii, a ceny mieszkań najwyżej jak się dało.
tekst o zimbabwe jest ekmmm, hmmm.....na twoim poziomie.
Wiesz, to jest takie czekanie na dobrą koniunkturę na pogorzelisku.
Co z tego, że my mamy dobrą sytuację, jak inne kraje naszego regionu ściągają naszą walutę w dół? Co z tego, że złotówka jest warta więcej, skoro międzynarodowe banki nią spekulują i obniżają jej wartość? Mamy czekać na to, aż inni będą nam szkodzić? Tak naprawdę nie ma żadnego sposobu aby się uchronić przed podobnymi machlojkami - co prawda można wyprzedawać rezerwy walutowe, ale nie są one u nas specjalnie duże, po za tym nie jest to efektywne.
Jeśli zaś chodzi o płace, to one nie zmienią się dzięki temu, że będzie się czekać. Szczerze mówiąc uważam to za niemal kwestię marginalną.
Dlaczego? Bo nikt nikogo nie trzyma siłą na stanowisku pracy, skończyło się uwiązanie chłopa do ziemi. Dziś swoją wypłatę każdy sam musi wypracować i za zdrowaśki nic się nie dostanie. To w jakiej walucie otrzymuje się wypłatę jest tu bez znaczenia. A jeśli ktoś potrzebuje wprowadzenia euro, żeby się przekonać jaka jest różnica płacy w Polsce i na zachodzie, to znaczy, że jest idiotą.
Wiesz, to jest takie czekanie na dobrą koniunkturę na pogorzelisku.no wiadomo, lepiej wejść z gówna(czy może jak to sam nazwałeś pogorzeliska) w euro niż poczekać na lepsze czas, wiadomo.
Co z tego, że my mamy dobrą sytuację, jak inne kraje naszego regionu ściągają naszą walutę w dół? Co z tego, że złotówka jest warta więcej, skoro międzynarodowe banki nią spekulują i obniżają jej wartość? Mamy czekać na to, aż inni będą nam szkodzić? Tak naprawdę nie ma żadnego sposobu aby się uchronić przed podobnymi machlojkami - co prawda można wyprzedawać rezerwy walutowe, ale nie są one u nas specjalnie duże, po za tym nie jest to efektywne.
Unia chce wypuścić euroobligacje - wspólne papiery dla całej strefy euro. Jedne z najpewniejszych jakie będą istnieć, Tusk poleciał aby przedyskutować ich NIE WPROWADZENIE. Istnieje bowiem ryzyko, że w takiej sytuacji nie znajdziemy chętnych na nasze, a to się może źle dla nas skończyć.co to ma do rzeczy?? euro najwcześniej w okolicach 2012 a ty wyjeżdżasz z euroobligacjami. nie wiem co to ma do tematu dyskusji( sam pewnie nie wiesz, ale luuz).
W idealnej sytuacji moglibyśmy pozwolić sobie na czekanie i wybór momentu, w którym przyjmiemy euro. Tyle tylko, że teraz to czekanie staje się coraz bardziej ryzykowne. Dla instytucji finansowych pieniądze uzyskane z zaniżania wartości złotego to łatwa forsa, nikt im tego nie zabroni i my nie mamy się jak przed tym bronić. Nasze zadłużenie międzynarodowe, o którym wspomniałeś w wyniku ostatniego zamieszania na rynku walutowym wzrosło z 500 do 570 miliardów - bodaj dolarów.jesteśmy w idealnej sytuacji na czekania, gospodarka krajów eurolandu się kurczy, nasza, powoli, ale się rozwija, stosunek euro/pln jest jeden z najwyższych w historii( tylko głupcy wchodzą na górce, nawet najmniej doświadczony inwestor ci to powie), do tego cały czas ciągniemy dotacje z ue, warto je wykorzystać i chociaż taką korzyść wyciągnąć ze słabości pelenów, co nie?
Jeśli zaś chodzi o płace, to one nie zmienią się dzięki temu, że będzie się czekać. Szczerze mówiąc uważam to za niemal kwestię marginalną.jasne, że każdy musi sam zapracować i pewnie, że jest to bez znaczenia w jakiej walucie jest płacona, ważna jest ilość tej waluty.
Dlaczego? Bo nikt nikogo nie trzyma siłą na stanowisku pracy, skończyło się uwiązanie chłopa do ziemi. Dziś swoją wypłatę każdy sam musi wypracować i za zdrowaśki nic się nie dostanie. To w jakiej walucie otrzymuje się wypłatę jest tu bez znaczenia. A jeśli ktoś potrzebuje wprowadzenia euro, żeby się przekonać jaka jest różnica płacy w Polsce i na zachodzie, to znaczy, że jest idiotą.
Po za tym wprowadzenie euro nie wiąże się moim zdaniem z jakimiś wielkimi kosztami. To wyłącznie kwestia zaktualizowania oprogramowania - które w przypadku banków i tak zapewne należy do nich, a w przypadku producentów kas będzie wyłącznie próbą wyciągnięcia dodatkowej kasy - tak jak przy "problemie roku 2000".dobrze, że dodałeś "moim zadaniem" ;)
Koszty jakie musimy teraz ponosić są zupełnie innego rodzaju. Musimy wydawać ogromne pieniądze nie na to, by przejść na euro, tylko na to by utrzymać złotówkę. I moim zdaniem te drugie, do wprowadzenia euro będą znacznie większe i boleśniejsze. Samego wprowadzenia euro bowiem szary obywatel nie odczuje we własnym portfelu - a o spadku wartości złotówki przekona się za każdym razem jak będzie kupował coś z importu.tutaj też dobrze, że dodałeś "moim zdaniem" bo ponownie nie masz racji.
WTF?Cytujtak jak powiedział Iras, jeżeli ktoś planuje wejście do strefy euro w 2012 to praktycznie decyduje się na warunki z 2010, przez ten system ERM2. tak jak już wspomniałem, to jest prawdopodobnie najważniejsza decyzja ekonomiczna po 1989 i głupotą by było zrobić to teraz tylko dlatego, bo złotówka słaba, bo jest kryzys, bo świat się zawali.
Czyli twoim zdaniem zmiana waluty nie jest kwestią ekonomiczną tak? Rosnące koszty obsługi zadłużenia, wzrastające ceny, niestabilność na rynku walutowym - to absolutnie nie są argumenty przemawiające za przyjęciem euro.
A trzymanie się złotówki w sytuacji kiedy nie mamy środków na jej utrzymanie nie jest podobnym zjawiskiem?skąd wiesz, że nie mamy, jakieś źródło czy znowu artykuły z onetu o rosji?
Było to pewne porównanie, mające na celu pokazanie, by z samej waluty też nie robić Bożyszcza. Podobnie jak uwaga o Zimbabwe. Siła nabywcza pieniądza nie jest moim wymysłem, tylko zjawiskiem występującym w gospodarce. Można zarabiać dużo nominalnie, ale nie musi się to przekładać na faktyczną możliwość zakupu rzeczywistych towarów. Odnoszę wrażenie, że to wam umyka.ty może zrewiduj swój pogląd na euro, bo dajesz rady których sam się nie trzymasz.
W tym wypadku kwestia przelicznika - który i tak nie będzie się wiele różnił od średniego kursu po ERM2 - nie jest tak bardzo istotna.jest dokładnie odwrotnie. ale co tam, jak udowodnisz to może uwierzę. ja wiem, że ten przelicznik będzie decydował z jakim długiem wejdziemy do strefy euro, będzie decydował o wysokości naszych płac w stosunku do pozostałych państw, będzie decydował o tym z jak wysokie kredyty wniesiemy tam ze sobą a także o wielu więcej rzeczach. wartość tego czynnika jest bardzo ważna, sęk w tym, że trzeba to zrobić mądrze( niekoniecznie euro po 2-3 zł byłoby najlepsze). ja bym był zadowolony jakbyśmy mieli kurs na poziomie 1 euro=3.6-3.8 zł.
Zdajesz sobie sprawę, że my już jesteśmy na dnie i wprowadzenie euro teraz niczego nie poprawi? Nam ewentualnie opłacałoby
się posiadać euro od pół czy od roku, ale teraz nie ma to najmniejszego sensu. Kiedy waluta jest w dołku, jest szansa na poprawę,
kiedy przyjmiesz euro po niekorzystnym kursie, jesteś udupiony na lata.
Sam wychodzisz na idiotę, bo najwyraźniej nie rozumiesz zagadnienia. Przy niekorzystnym kursie wymiany każdy, na każdym
stanowisku, zarobi znacznie mniej, niż gdyby euro wprowadzono, kiedy złotówka będzie mocniejsza.
co do rezerw walutowych to widać, że pojęcie o obracaniu nimi masz jedynie z artykułów z onetu odnośnie fiaska rosji na tym polu( co do końca nie jest prawdziwe, ale to temat na dłużysz wywód).
co to ma do rzeczy?? euro najwcześniej w okolicach 2012 a ty wyjeżdżasz z euroobligacjami. nie wiem co to ma do tematu dyskusji( sam pewnie nie wiesz, ale luuz).
jesteśmy w idealnej sytuacji na czekania, gospodarka krajów eurolandu się kurczy, nasza, powoli, ale się rozwija, stosunek euro/pln jest jeden z najwyższych w historii( tylko głupcy wchodzą na górce, nawet najmniej doświadczony inwestor ci to powie), do tego cały czas ciągniemy dotacje z ue, warto je wykorzystać i chociaż taką korzyść wyciągnąć ze słabości pelenów, co nie?
dług wzrósł, to prawda, wzrósł przez słabą złotówkę, jedyna nadzieja na jego obniżenie to powrót silnej waluty.
o szarym obywatelu i oddziaływaniu na niego przejścia na euro potwierdza twoje małe obeznanie z tematem.
ty może zrewiduj swój pogląd na euro, bo dajesz rady których sam się nie trzymasz.
pewnie, że nie musi, ale to tutaj nie ma nic do rzeczy. prosty przykład: jeżeli będę miał 200 euro w portfelu więcej, przy korzystnym przeliczniku, to oznacza, że nagle telewizory( nie mówię o maśle) z importu podrożeją o te 200 euro czy jak?? nie rozumiem twojego toku myślenia.
btw. w ogóle to odnoszę wrażenie, że próbujesz wszystkich włożyć do szufladek: za euro, przeciw euro.
widzę wszystkie zalety tego zabiegu, tylko ty wydajesz się nie zauważać wad tego procesu( szczególnie tych kursowych), do tego podpierasz się argumentami, które nie dość że żal czytać to jeszcze szkoda czasu aby je obalać, są tak niedorzeczne( wpływ przelicznika jest niewielki, no proooooooszę cię).
Tak mnie teraz naszło - jeśli faktycznie wepchną nas do ERM2 już teraz, a złotówka zacznie mocno iść w górę, rząd będzie grał na osłabienie własnej waluty? :D
Sęk w tym, Że moim zdaniem my nie mamy szans na poprawę.
Jest to bardzo ładna - ale jednak bajka.
Dla kupującego, dla klienta - nie ma Żadnej róŻnicy, za wyjątkiem psychologicznej.
Oszczędności, wypłaty i ceny będą przeliczone według tego samego wskaźnika.
Twoim zdaniem - dobrze, że to zaznaczyłeś. Na szczęście to jest faktycznie tylko twoje zdanie, a o mechanizmach pojęcie masz bardzo blade. Żeby walutę opłacało się atakować, najpierw musi się bardzo wzmocnić. Złoty kilka lat temu już był celem spekulantów, jeszcze wcześniej to samo spotkały angielskiego funta, ale taka sytuacja nie może trwać cały czas, bo na utrzymywaniu jej nikt nie zarobi. Dlatego trzeba poczekać aż złoty się odbije i wtedy wejść do ERM2.
Górnej granicy nie ma.
Po za tym muszą istnieć bardzo konkretne powody, aby złotówka mogła się wzmocnić.
Przyjęcie euro jest jedynym pewnym sposobem aby zapobiec najgorszemu dla nas scenariuszowi, jednak Kaczyńscy, którzy nigdy kwestiami ekonomicznymi się nie interesowali, tego nie rozumieją.
Skąd ta pewność, że złotówka jest poniżej swojej realnej wartości??Po za tym muszą istnieć bardzo konkretne powody, aby złotówka mogła się wzmocnić.
Wystarczającym powodem jest fakt, że obecny kurs złotego stoi grubo poniżej jego realnej wartości, dlatego wzrost jest tylko kwestią czasu.
bo to oznaczałoby, że przez te 3 lata staliśmy w miejscu. wystarczy spojrzeć na statystyki, żeby zobaczyć że mieliśmy lepsze ostatnie 3 lata niż eurostrefa czy usa.kondycja gospodarcza wyrażana wzrostem PKB nie ma prostego przełożenia na rynek kursu walut.
Szczerze mówiąc spodziewałem się, że po serii wpadek odpuścisz sobie temat, który cie przerasta, Krzysiu. Myliłem się...
Bzdura. Żaden spekulant w pojedynkę nie wpłynie na osłabienie waluty i musi w jakiś sposób przekonać do odwrócenia się od niej innych inwestorów. Danske Bank zafundował nam skrajnie pesymistyczną prognozę PKB - spadek o 0,5% i to zadziałało, ale takie akcje nie będą skutkować za każdym razem. Rynek w krótkim czasie nie nabierze się dwa razy na ten sam numer.
Wystarczającym powodem jest fakt, że obecny kurs złotego stoi grubo poniżej jego realnej wartości, dlatego wzrost jest tylko kwestią czasu.
Przyjęcie euro w takiej sytuacji jest najgorszym scenariuszem. Wszystko jest teraz relatywnie drogie, a wejście do strefy euro sprawiłoby, że takie już pozostanie. Z resztą po co ja ci to tłumaczę, skoro nie rozumiesz tego zagadnienia...
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,59925,6319059,Nie_badzmy_echem_.html
Trzeba przeczytać uważnie raport Komisji Europejskiej z początku roku 2008, w którym jest ocena przyjęcia euro przez kraje z Unii Europejskiej. Pojawia się tam niezwykle ważna konkluzja - wprowadzenie euro było sukcesem, ale wyłącznie politycznym - a nie ekonomicznym. Większość wskaźników ekonomicznych w krajach, które przyjęły euro, niestety pogorszyła się.
http://www.youtube.com/watch?v=DpHZ-c3kw98Kultowy dla mnie zakład o jednego centa.
http://www.youtube.com/watch?v=p-eE85uFv8k&feature=channel_pageKomentarz do ustaw budżetowych...
http://www.youtube.com/watch?v=3DPfKxOQGHU&feature=channel_pageI pokaz jak wielką miłością darzą rządzący prasą drukarską...
Czy całą swoją "mądrość" czerpiesz z youtube? Normalnie tylko Zeitgeist brakuje...
Poza tym to nie ma kompletnie nic wspólnego z naszym przyjęciem euro.
USA miały 956,8 miliarda dolarów deficytu w połowie roku budżetowego ? poinformował w piątek Departament Skarbu USA. To ponad trzykrotnie więcej niż w tym samym okresie poprzedniego roku.http://www.hotmoney.pl/artykul/7339/1/usa-astronomiczny-deficyt-budzetowy.html
W marcu deficyt wzrósł o rekordowe 192,27 miliarda dolarów, ekonomiści oczekiwali kwoty 150 miliardów. Marcowy deficyt jest prawie czterokrotnie większy niż rok wcześniej.
Prognozy dotyczące wysokości deficytu w roku fiskalnym 2009 zmieniają się z miesiąca na miesiąc. Jeszcze w lipcu 2008 roku administracja Busha szacowała go na 482 mld dol. Listopadowe przewidywania mówiły o szokującej ? wówczas ? kwocie 1,4 biliona dolarów. Ostatni projekt deficytu administracji Obamy mówi o deficycie w wysokości 1,75 biliona dolarów!
Szalony wzrost deficytu jest efektem wydatków na ratowanie amerykańskiej gospodarki. Stany Zjednoczone nie mają pieniędzy, dlatego muszą je pożyczać, najczęściej w formie 3-, 10- i 30-letnich obligacji.
Teoria spisku jest bardzo dobrym wytłumaczeniem naszych porażek giełdowych. Jej zwolennicy oglądają 150. odcinek swojej sagi, czyli bank inwestycyjny Goldman Sachs i jego siatkę wpływów.
Stephen Friedman, członek nowojorskiego oddziału Banku Rezerwy Federalnej równocześnie zasiada w radzie nadzorczej banku Goldman Sachs, a wcześniej był nawet jej przewodniczącym przez 2 lata.
Przypomnijmy sobie, że jesienią ubiegłego roku Goldman otrzymał szybkie wsparcie rządowe w wysokości 10 mld dolarów. Intrygujące, że aktualny szef Goldmana Lloyd Blankfein jako jedyny człowiek z Wall Street prowadził indywidualne rozmowy w sprawie wielomiliardowego programu ratunkowego AIG z Henrym Paulsonem. Ciekawym ?zbiegiem okoliczności? GS był mocno zaangażowany w transakcje z AIG i przez to jego fundamenty byłyby mocno zagrożone w przypadku katastrofy ubezpieczyciela.
Jeśli ktoś się zastanawia skąd taka łaskawość wobec Goldmana niech zgadnie gdzie wcześniej pracował Henry Paulson?
Tak jest ? większość kariery to 32 lata w Goldman Sachs od szeregowego pracownika aż do fotelu prezesa. Paulson zgromadził majątek osobisty o wartości około 700 mln dolarów (dane z 2006 roku) i potem przeszedł do instytucji rządowych, ale przecież nie zapomniał o swoim dawnym chlebodawcy. W końcu te 700 baniek piechotą nie chodzi.
Tymczasem ?the Wall Street Journal? podaje, że wspomniany na początku tekstu Friedman posiada znaczący pakiecik akcji Goldmana i co istotniejsze dokupił 37 500 akcji w grudniu ubiegłego roku. Od tamtej pory kurs akcji poszedł ostro w górę (wczoraj na zamknięciu $134.16, a w grudniu poziomy poniżej $80) wspomagany także przecież przez znanego nam Warrena Buffetta.
Jaki z tego wniosek? Powiedzmy, że świat finansów delikatnie mówiąc nie gra do końca fair, a korupcja nie jest wyłącznie pojęciem znanym z opowieści o biednych afrykańskich państewkach.
No dobrze, ale co ja mam z tym zrobić?
Albo uznam, że rynek jest jaki jest i przyjmuję jego reguły, albo rezygnuję z inwestowania i zajmuję się zupełnie czym innym.
Ja wybieram to pierwsze, ale nie mam złudzeń co do czystej gry zgodnej z przepisami. Zakładam, że poruszam się po niebezpiecznej dżungli i mogę nadepnąć na jadowitego węża i w każdej chwili umrzeć od jego ukąszenia, a nie, że jestem w parku z wiewiórkami i ptaszkami.
Podobnie ostrożnie traktuję bieżące odbicie na giełdzie. Równie dobrze może się ono okazać pułapką na naiwnych. W takim wypadku powinno nastąpić przebicie 1900 punktów i rozdanie akcji na wysokich obrotach w krótkoterminowej konsolidacji, ale jak będzie to dopiero się okaże.
Poza tym skoro takie banki jak Goldman Sachs robią co chcą w USA, to chyba tylko naiwni wierzą w zupełnie czystą grę rynkową także i u nas. Według mnie to zagranica napędza te wzrosty i tylko ona zdecyduje kiedy przyjdzie czas na realizację zysków.
Z tego powodu warto patrzeć na to co się dzieje na giełdach ościennych, czyli w Budapeszcie czy Pradze oraz krajów BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny), a wskaźnikiem pomocniczym jest nasza waluta oraz zachowanie pary EUR/USD (mocniejsze euro nam sprzyja).
Teoria spisku jest bardzo chwytliwa, ale ja patrzę na nią wyłącznie pod kątem możliwości podłączenia się do ruchów kreowanych przez manipulantów lub przynajmniej unikania spekulacji przeciw ich potężnym kapitałom, a do ich wykrywania są powołane różne urzędy i tylko one powinny być rozliczane ze swojej skuteczności. Jeżeli natomiast stracę pieniądze nie będę płakał, że to wina Morgana, Goldmana czy jakiegoś analityka, tylko przyjmę winę stuprocentowo na siebie. I to jest początek sukcesu.
W związku z panującą zadymą na rynkach finansowych, a także śmieceniem informacjami gospodarczymi w temacie POLITYKA przyszła chyba pora na osobny wątek o sprawach, które dotyczą nas wszystkich: pieniądzach:D Pewnie wielu użytkowników GO ma już jakieś oszczędności, nie wie w co zainwestować( albo wie i chce się podzielić), dla reszty może to być dobry prognostyk i, mam nadzieję, szkoła na przyszłość. Opinie ekspertów bardzo mile widziane.
Co by nie być gołosłownym, znalazłem w necie jedną bardzo trafioną analizę dotyczącą obecnej sytuacji na giełdach w analogi do poprzednich kryzysów.
(http://img75.imageshack.us/img75/8183/jedenwykres2ewgvt7.png) (http://imageshack.us)
(http://img75.imageshack.us/img75/jedenwykres2ewgvt7.png/1/w625.png)
Opublikowane: Październik 21, 2008, 08:35:33 (http://g.imageshack.us/img75/jedenwykres2ewgvt7.png/1/)CytujSiła uderzenia
Trudno dziś jednoznacznie ocenić, jak głębokie będzie to uderzenie, ale można określić siłę oddziaływania tego kryzysu na poszczególne gospodarki ze względu na ich strukturę. Najbardziej ucierpią gospodarki USA, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Hiszpanii i Grecji. Udział sektorów zagrożonych (bankowość, ubezpieczenia, budownictwo) w tworzeniu produktu krajowego jest w tych krajach najwyższy. Dodatkowo gospodarki te wykazują najwyższe ?okredytowanie? sektora prywatnego w stosunku do PKB. Wartość udzielonych kredytów stanowi blisko 200 proc. amerykańskiego PKB, w Wielkiej Brytanii 165 proc., w Irlandii 160 proc., w Kanadzie 180 proc., a w Hiszpanii i Portugalii ponad 145 proc. (Polska poniżej 30 proc.). Spowolnienie w tak dużej części świata odbije się także na gospodarkach realnych pozostałych uczestników życia gospodarczego. Jednakże siła tego oddziaływania w gospodarkach ?tradycyjnych?, opartych na wytwarzania produktów i usług ?rzeczywistych?, będzie dużo mniejsza i raczej doprowadzi do spowolnienia ich rozwoju niż kryzysu gospodarczego.
źródło:
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Czy-kryzys-finansowy-odbije-sie-na-gospodarce-1849563.html
polecam się zapoznać, artykuł niejako potwierdza tezę z filmu money as a dept. przedstawią ja tylko w bardziej realny, mniej propagandowy sposób.