Hmm, po drugiej sesji (stan z poprzedniej się zachował) mam trochę mieszane odczucia. Znalazłem czarodziejkę (której bronił dyniogłowy a właściwie dyniohełmowy boss) ze sklepikiem i dodatkowymi zaklęciami, jedno z nich czyli "potrójna strzałą dusz" pod inną nazwą okazało się nad wyraz użyteczne, żre więcej many, wolniej się ładuje ale też bije ze dwa razy więcej i ma większość celność. Tak wyposażony postanowiłem ruszyć dalszą eksplorację. Jednak pierwsze chciałem sprawdzić co pani czarodziejka chowa pod tuniką i lekkie zdziwienie bo nie mogłem jej trafić żadnym zaklęciem. No to zmieniam z różdżki na włócznię, EEEEEEEEEEEERRRRRRRRRRR JEDEN i dalej nic, żadnej reakcji. No nic, tym razem stwierdziłem, że pójdę tam gdzie mi "ogniska" pokazują czyli do zamku. I pierwsze co zaczęło się rzucać w oczy to ilość tych ognisk, a jak ognisk mało to jakieś statuy przy których również można się odradzać. Dolazłem do zamku i tu dejavu z Demonami, trochę podestów, wybuchowych beczek i ciemny pokój z przeciwnikiem jakimś większym, walę magią z drzwi i nic nie reaguje, drugi, trzeci to samo to włażę głębiej, drzwi się zamykają i dopiero wtedy można go tłuc, wyszło double k.o., dropnął klucz i tyle. Chwilę później wyskoczył trochę znienacka boss zamkowy, przegrałem bo nie miałem naładowanych butelek. Drugie podejście też b mi się pomieszała klawiszologia, za trzecim razem padł. I tu sobie uświadomiłem co najmniej dwie rzeczy, ogniska i statuty są co kawałek miejscami wręcz koło siebie. Ognisko przed bossem, za bossem, a później jeszcze znalazłem kolejne można powiedzieć nad bossem. Drugie, przywoływanie tych duchów npc jako pomagierów to jakiś żart jak na soulsowe standardy. Mam dwa rodzaje, maga i watahę wilków, mag dla maga tak średnio, ale wilki, toć to najzwyklejsza odmiana tanka z dodatkowym dpsem. Puszcza się to, wycofuje i napieprza zaklęciami a boss zajęty wilkami. Wszystkie wcześniejsze z podziemi padały zanim zdążyły ubić wilczki, zamkowemu to się udało gdy na pasku miał jakieś 20% rzićka do końca, a nawet bez wilków nie wyglądał na nic trudnego. Po tym bossie kawałek dalej była drabina okraszona wiadomością, że tam jest życie, a zaraz koło niej ta właściwa, że reszta w pełnej wersji. Wróciłem do eksploracji dostępnych terenów i trafiłem na bossa w magicznym kręgu, coś jak jak Artorias, non stop skakał, teleport na plecy, machanie mieczykiem, nieskończona stamina. Oho, myślę, żeś krakał że łatwo to masz. Tylko, że przy drugim podejściu zauważyłem że punkt kontrolny w postaci statuy jest tuż przed walką, i o ile sam boss trochę wariuje, to jedno zaklęcie bierze mu z 15%-20%HP i nie mam naładowanych/nie mogę przywołać wilczków. Trzy, cztery próby i leży. Przypomniało mi się w międzyczasie o smoku. Wracam i co prawda nie ubiłem go ostatecznie bo mi brakło many i trzy godz zleciały, a nie pokusiłem się doinformować jak dokładnie działa odnawianie butelek przez zabijanie mobków, czasami odnawia dwie butelki po ubiciu jednego, później zabiłem z dziesięciu i nic. W każdym razie smok i jeździec na koniu z którym męczyłem się skutecznie wcześniej wydawali się trudni bo podchodziłem do nich pieszo. Walcząc na koniku to inna bajka, z majestatycznej bestii przed której płomieniami nie sposób uciec w przerośniętego anemika.
Na koniec jeszcze jedna rzecz, przeciwnicy czy ogółem żyjątka i nie żyjątka. Tu kózka, jakiś lemur, kolonia różowych kwiatków z kwiatkobossem strzelającym laserami z nieba, nietoperze, ostrzoorły, gargulce, cmentarze ze wskrzeszającymi się trupami i niebieskimi meduzami zmieniającymi kolor na alarmowy czerwony, giganty, bojowa osa bagienna, kraby, ośmiornice, umarli, nieumarli, żywi, bojowe pudle (takie jakiego miał tarniak, tylko żywione mięsem i bez kokardek), żółwie, święty mikołaj. I to wszystko koło siebie w obrębie tego jednego dość mdłego póki co świata. Zaczynam się nastawiać, że jednym z oficjalnych bossów będzie ta ciufcia z blacharskich modów.
A i w zasadzie cała mechanika to po staremu, z biciem przez ściany włącznie. Dodatkowo wydaje mi się, że namierzanie działa gorzej niż w poprzednich częściach i łapie mi na cele z oddali mimo że pod nosem dwóch napieprza.
Nie wiem, po pierwszym dość pozytywnym podejściu, drugie dość mocno mi się ostudziło.