Uporałem się dość szybko z Tekken 8 w trybie offline - tak, FFIII nadal czeka - i odpaliłem ubiegłoroczny hit z uniwersum Harego Portiera, pt.: Dziedzictwo Hogwartu.
Stary już jestem, w gierki pocinam od 1985 roku i mało co mnie jeszcze pozytywnie zaskakuje, ale ku mojemu zdziwieniu, pierwsze kilkadziesiąt minut, dosłownie mnie zmiotło. Łał. Jestem w sporym szoku. Nie mogłem się oderwać od pada, a o Portierze jedyne co wiem, to to, że istnieje taka postać.