Dzisiaj skończyłem edycję HD gry, która jest dostępna w kolekcji. Po części odniosę się w swojej opinii do wpisu Ottmara.
Bardzo wcześnie można zauważyć poważną wadę: respawn w miejscu śmierci. Podważa to właściwie wszelkie założenia elementów platformowych, bo niejednokrotnie szybciej i wygodniej jest przelecieć przez dysze powietrzne czy pułapki elektryczne na pałę niż czekać na odpowiedni moment.
Nie zawsze jest to resp w dokładnym miejscu śmierci, natomiast zazwyczaj na tyle blisko, że można swobodnie ćwiczyć i trenować dany element, aż go spokojnie przejdziemy. Duże ułatwienie, która tak naprawdę zapewnia beztroską eksplorację, bo nie trzeba się martwić, że przy failu naginamy całą sekcję. Są nawet checkpointy podczas walk z bossami.
Podczas przejścia w 2D Mirror of Fate zachowało ataki 'dalekie', ale pozbyło się nagradzania za kombo. To jest zupełnie bez sensu. 'Dalekie' ataki nawet nie zaczynają uderzać za postać bohatera przed trzecim ciosem kombinacji, a są wolniejsze, więc nie ma za bardzo powodu do używania ich zamiast ataków 'bliskich'. Brak zbalansowania prowadzi do tego, że przez większość rozgrywki będziemy się ograniczali do jednego, dwóch zestawów ciosów. Nawet z wyższym levelem i dostępem do większej ilości umiejętności 'dalekie' combosy są nieprzydatne.
Może głupio to zabrzmi, ale nagrodą za combo jest większy damage dla przeciwnika. Lepiej kończyć combo niż uderzać pojedynczymi ciosami. Tym bardziej, że wtedy przeciwnicy mają mniejsze szanse na blok. Ale oczywiście systemy z LoS brak. Nie zgodzę się co do dalekich ciosów. Już pierwszy z nich zahacza o przeciwników za postacią, nawet tych w powietrzu. Co do wyższych lvl konkretnych kombinacji, to ja uznaję je za przydatne. Poza tym nie lubię grać monotonnie jedną kombinacją, więc stosuję wszystko, tym bardziej, że można łądnie cancelować ciosy.
Całe szczęście walki z bossami zmuszają do wyciśnięcia odrobiny więcej z systemu walki. Uczą blokować, użycia w odpowiednim momencie umiejętności i czasem nawet wykorzystania zdobytych przedmiotów. Te starcia potrafią sprawić wiele radości, więc tym bardziej szkoda, że potyczki ze zwykłymi przydupasami polegają głównie na przepchnięciu ich na jedną stronę ekranu i naparzaniu w Y.
Bossowie dają radę, natomiast nawet zwykli przeciwnicy również są niekiedy wymagający i trzeba dobrze ich obserwować. Bez skoków i uników w odpowiednim momencie się nie obejdzie. Jako, że jestem dzieckiem DMC, to mało używam bloku, a bardziej skupiam się właśnie na unikach. W MoF zdecydowanie łatwiej (niż w LoS) wcelować się z idealnym blokiem, który upoważnia nas do sowitej kontry.
Jest miejsce w którym otwieramy drzwi przez QTE. Jedyną karą za niewykonanie tego QTE jest konieczność jego powtórzenia. Za drzwiami czekała na mnie skrzynia, którą otwierałem kolejnym bezsensownym QTE (sigh).
Przyznam szczerze, że nie kojarzę żadnej skrzyni z QTE. Co do walk to rozwiązanie z GOW III sprawuje się moim zdaniem wyśmienicie. Mały fail tylko w MoF z wciskaniem w QTE R2, które pojawia się w górnym prawym rogu ekranu. W tym samym momencie akurat włączył mi się svonston online, przysłonił róg ekranu i wtopa, bo nie wiedziałem, że mam wciskać przycisk ;] QTE nie są losowe, więc w razie czego wbitka na pamięć zapewni nam sukces.
ja łapałem się na tym, że grałem dalej dla opowiedzianej historii. Fabuła mimo, że bardzo prostolinijna wciąga, bardzo mi się podobały interakcje między generacjami Belmontów, ładne cut scenki
Podpisuję się obiema rękami. Również nie ukrywałem, że gram głównie w MoF dla fabuły, by przejść przez ten pomost łączący LoS i LoS 2. Wstawki są bardzo ciekawie wyreżyserowane, przez co nie zabrakło interesujących ujęć. Poszczególne akty przygody ładnie się zazębiają między sobą, dając na koniec odpowiedź, co i kiedy tak naprawdę się wydarzyło.
Przejście na 100% zajęło mi nieco ponad 9h.
Mi zajęło 12h. Za pierwszym razem już chciałem zrobić 100%, bo to LoS ;] plus to, że za max odblokowuje się dodatkowy filmik do fabuły. Nie jest wprawdzie wielkim odkryciem, natomiast idealnie buduje hype na LoS 2.
Nie lubię pisać o grafice w grach, dlatego sobie daruję. Widać, że jest to port z kieszonsolki podbity do HD i wyszło to bardzo przyzwoicie. Eksploracja opiera się na kilku stałych schematach, typu unikanie strzelających ogniem posągów, bujanie się na łańcuchu itp. Na swojej drodze znajdujemy miejsca początkowo niedostępne, które możliwe będą do odkrycia w późniejszym czasie gry dzięki zdobytym umiejętnościom. Jest to oczywiście doskonały powód do backtrackingu. Żeby nie było za długo, do dyspozycji mamy teleporty, które zgrabnie przerzucą nas w odpowiednie miejsca. Znalazło się nawet miejsce dla puzzli w liczbie dwóch, co choć na chwilę zmusiło do wysiłku szare komórki. Powracają też znane z LoS scrolle pozostawione przez nieszczęśników, którym z różnych względów nie udało się dotrzeć do celu. Są pisane fajnym językiem, czasem bekowe i nad wyraz dobrze czuć w nich zrezygnowanie oraz pogodzenie się ze śmiercią.
Same lokacje to nie tylko zamek, bo zwiedzimy wioskę, kopalnię, kanały. W samym zamku więzienie, kuchnię czy też wieżę zegarową, czyli to co w LoS.
Tytuł ten będzie też genialnym podgrzaniem atmosfery przed destrukcyjnym uderzeniem w lutym, kiedy to nastąpi zakończenie trylogii za sprawą Lord of Shadow 2.
Ogram jeszcze dodatki do jedynki i my body is ready. Blood is everything!