Gierka zaliczona. Jutro maszeruję do sklepu po trzecią część, bo mam już dość czekania i raz na zawsze chcę zakończyć wątek Assassin's Creed.
Co do Revelations, to jak jak pisali wcześniej w temacie - zdecydowanie krótsze niż Brotherhood - ale to dobrze, bo właśnie dzięki temu gra się nie wlecze. Można spokojnie w 3-4 długie posiedzenia przejść fabułę oraz wszystkie misje poboczne bez odczucia, że gra zaczyna nużyć. Patent z hookblade wspaniały. Bardzo ułatwia elementy platformowe. Na plus również usprawnienia w systemie walki, który choć wciąż opiera się na kontrach tym razem prezentuje się jednak znacznie efektowniej. Konstantynopol wygląda cudownie i co najważniejsze zupełnie nie przypomina włoskich miast z poprzednich części. Czuć zupełnie inną kulturę i klimat.
Fabularnie gra nie powala. Jest, powiedziałbym, na przyzwoitym poziomie, fajnie zamyka wątek Ezio, ale czegoś mi właśnie tutaj zabrakło. Ciekawie za to pokazuje dalsze losy Altaira, którego życie po AC i ACII, gdzie o nim wspominają, wydawało się być sielankowe, a tu taka miła niespodzianka. Tych kilka epizodów bardzo przypadło mi do gustu. Same misje z udziałem Ezio bardzo fajnie pomyślane i różnorodne. Dzięki takie podejściu możemy dostrzec jak bardzo zmienił się nasz bohater od drugiej części. Szkoda tylko, że czarny charakter okazał się być miałki do bólu.
Jeśli zaś chodzi o wątek Desmonda to jest ciekawie, ale mindfuck trochę niezadowalający, tak jak pisałem na wstępie, stąd decyduję się właśnie na skończenie tego maratonu z Assassinem, który mam od blisko dwóch miesięcy non-stop i od razu sięgam po Connora. The Lost Archive zaliczę pewnie na youtube, bo nie chce mi się wydawać kasy na to DLC.
Na podsumowanie całości przyjdzie czas po skończeniu ACIII, niemniej jednak mogę powiedzieć, że trylogia Ezio przypadła mi do gustu, a Revelations jest prawie idealnym zwieńczeniem przygód Włocha jako Asasyna.