Przy pierwszym odpaleniu przeszedłem kawałek z ucieczką z zakładu, wtedy jeszcze zapowiadała się fajna gierka. Niestety po przejściu/splatynowaniu jestem dość mocno zawiedziony. Jedyne co mi się tam podobało to głównie widoczki i mieszanie w pamięci, cała reszta taka ni ładu, ni składu. Trochę Uncharted (elem. platformowe), trochę Batmana (walki), Nilin i jej przemyślenia przed rozpoczęciem rozdziału kojarzyły mi się ze snami Aki ze Spirit Within-czyli trochę Final Fantasy, jeden z bossów z bossem z DMC4. Potem widoczki- raz Helghan, potem Deaus Ex HR, Ishimura. Do tego ta świetna kamera i korytarzyk, czasami jakieś rozwidlenie lub dodatkowa drabinka do znajdźki co wiąże się z kolejnym świetnym patentem na miarę kamery, nie wiedziałem którędy iść i jak poszedłem dobrze to zaliczało checkpointa, zamykało za dupą drzwi i tyle z eksploracji korytarzyka czy też drabinki. Kolejna próba to konieczność przechodzenia poszczególnego chaptera od początku BEZ MOŻLIWOŚCI SKRACANIA CUT SCENEK I GŁUPICH kur** TUTORIALI, boże zmiłuj się jak ja tutoriali w grach wjebanych na siłę nienawidzę, gdzie zatrzymuje się akcja, pojawia się napis że właśnie otrzymałeś super zajebistą moc i masz wcisnąć to i to, oczywiście nie można wcisnąć od razu tylko trzeba poczekać aż gra ci pozwoli wcisnąć i tak kur** za każdym razem... I jeszcze dialogi/cuscenki, jest smutno, pełno trupów, brudu i biedy, a tu nagle jakieś cyrki na poziomie Indiany Jonesa. Poziom trudności wręcz zerowy, z początku wydawało się nie wiadomo co za hardcor, z powodu tej świetnej kamery, nieobeznania mechaniki gry i tego jak i co bić żeby ubić.
Parę widoczków: