Całkiem niedawno ukończyłem prequel before the storm i dziwię się samemu sobie, że tak późno się do tego zabrałem. O podstawce zdążyłem zapomnieć, o kolejnych grach dewelopera również, co dziwne, bo life is strange bardzo mi się podobało.
Before the storm pomimo, że robiony przez inną ekipę, został przygotowany po prostu idealnie i z szacunkiem do oryginału. Jest tutaj sporo smaczków i nawiązań do podstawki, które fani po prostu odnajdą momentalnie. Lepiej poznajemy postać Chloe, a przede wszystkim postać Rachel, gdzie w podstawce jest jakby trochę randomem, a po ograniu prequela wszystko po prostu przybiera na sile i łatwiej idzie zrozumieć motywy i zawziętość Chloe w life is strange. Przyznam, że emocjonalnie before the storm w pełni dał radę i potrafił mnie wdeptać w ziemię, tak po prostu, a niewielu grom się to u mnie udaje.
Before the storm to przede wszystkim opowieść, o ile w life is strange była zabawa czasem jak i trzeba było często uważnie czytać różne notatki, tak tutaj tego nie ma. Głównie rozmawiamy i poznajemy wydarzenia sprzed podstawki, po prostu widać, że to dopowiedzenie historii.
Before the storm utwierdził mnie również w przekonaniu, że słusznie zadecydowałem pod koniec life is strange gdzie
poświęciłem całe miasto dla Chloe
Dodam jeszcze, że gra ma genialny soundtrack, oj dawno tak dobrze dobranej muzyki nie słyszałem w grach.
Aktualnie gram ponownie w podstawkę, tak mnie wciągnęło, że i final fantasy musi poczekać. Na Xboxa już ściągnęła się druga część i z niecierpliwością czekam na kolejną grę "Tell Me why", która ma wyjść jakoś w wakacje.