No dobrze. Pograłem kilka godzin w najnowsze
Armored Core, ukończyłem kilkanaście etapów, ubiłem trzech bossów. Bawię się przy tym bardzo dobrze. Wstępnie nie wahałbym się wystawić 8/10. Czysta, nieskrępowana niczym frajda z rozgrywki, bez otwartego świata (podział na misje) bez ogromu znaczników (na arenie zaznaczone są tylko główne cele i przeciwnicy). Niestety też bez okazałej grafiki.
AC VI wygląda tak sobie. Sytuacja podobna do cudownego
NieR Automata - miasto prezentuje się jakby było żywcem wyciągnięte z ery PS3 i to jeszcze nie z tych najładniejszych, growych miast, tekstury również nie powalają, ale już stylistycznie jest momentami niezwykle okazale, a sama walka jest szalenie efektowna i daje sporo radości, a to najważniejsze. Mamy 3 tryby rozgrywki do wyboru: ray tracing, jakość, wydajność.
Szkielet gry jest następujący. Przed misją mówią nam co i jak (można wybrać polską wersję - napisy), następnie zostajemy przeniesieni na mapę i tam karmimy przeciwników rakietami, ołowiem, laserami i co tam mamy pod ręką. Przed walką zajmujemy się także montażem naszej pancernej maszyny zagłady, dostosowując uzbrojenie oraz wyposażenie. Mech opisany jest kilkunastoma statystykami: siła ataku/uderzenia, seria uderzeń, waga, obciążenie energetyczne, skuteczność obrony, prędkość napędu, obciążenie EN i tak dalej.
Wzorem cudownego
Front Mission 3 mamy pełną dowolność w modyfikacjach. Od koloru poszczególnych części, poprzez wybór oręża zagłady w dłoniach i ramionach, aż na zmianie układów cyfrowych i poszczególnych części (korpus, nogi itd.) kończąc.
Przed misją można odwiedzić sklep z częściami, gdzie kupujemy poszczególne komponenty (bronie, dopalacze silnika, generatory). Jest w czym wybierać. Personalizacja jest całkiem okazała. Chcesz pobawić się w rycerza, który dzierży miecz energetyczny i tarczę, a może dwie wyrzutnie na bary i strzelbę w jedną dłoń, a drugą karabin, można też, wzorem Dantego z DMC, w obie dłonie zamontować pistolety i tak siać pożogę. Robot większy, wolniejszy, bardziej wytrzymały, a może coś zwinniejszego. Opcji jest niemało.
Gra nie należy przy tym do tych łatwych. Postać może się przegrzać podczas walki, ma też coś na wzór paska wytrzymałości, więc nie ma mowy o ciągłym uniku i ostrzeliwaniu wroga. O ile zwykłe helikoptery są klasycznym mięsem/żelastwem armatnim, tak słusznej wielkości działo, albo boss potrafi huknąć za 40% paska energii, a na misję mamy tylko 3 skromne odnowienia naszej energii życiowej.
Tak jak napisałem na wstępie, mnie się gra podoba, bardzo. Czuję się jak w latach dziewięćdziesiątych, gdy zagrywałem się we wspomniane
Front Mission 3 (dostosowywanie mecha przed walką) oraz
Omega Boost (sama efekciarska walka). Jest wymagająco co też cenię.
Trochę jakbym grał w rozbudowaną, długą grę arcade z dawnych lat. Zdecydowanie polecam i wracam do gry.