Nie ma sie czego wstydzic. Pamietam ze w dniu po premierze "Star Wars Episode II" bylem tak podjarany, ze gdy z kumplami uczylismy sie na stolowce do jakiegos egzaminu, ja zwinalem swoje kserowki w rulonik i zaczalem nimi machac nasladujac jednoczesnie dzwiek miecza swietlnego. Gdy zorientowalem sie, ze wszyscy sie na mnie dziwnie patrza i maja glupie usmieszki, postanowilem dolac oliwy do ognia. Jebnalem kserowki na stolik i wyskoczylem z tekstem:
- pie**olic ten egzamin, pie**olic te studia, chce wreszcie robic cos w zyciu co ma jakis sens.
Tu kolezanka spytala:
- Czyli co konkretnie
- No wiesz, chcialbym walczyc ze zlem