Wszyscy dobrze wiemy, że rodzina stanowi oparcie, wszyscy wiemy także, że bliscy ( czyli rodzina ) to najcenniejsze osoby jakie w życiu spotykamy. Ale czy nie zdażyło się u Was tak, że ktoś to poczucie niszczy? Otóż u mnie tak. Jest jeden taki bałwan który traktuje mnie dokładnie tak samo jak Megatron swoich podwładnych. Czyli jak popychadło. Tym bałwanem jest mój własny ojciec. Otóż ostatnio jakoś nie odczówam więzi rodzinnej między nami i to wcale nie jest moja wina, ale jego. Co bym nie zrobił to on się wścieka. Pamiętam raz jak gadałem z księdzem przy przygotowań do mojego bierzmowania. Jaki on potem był wściekły, ile miał do mnie pretensji. Mało tego. Raz się wnerwił bo grałem w Metal Gear Solid. Żekomo owy buc bał się, że MGS mnie zdeprawuje (
), a jakoś nie przeszkadza mu to, że mój brat słucha punka i metalu i w ogóle się tego nie czepia. Wmawiał mi wtedy, że stanę się zdeprawowanym oprychem i że założę przez Metal Geara swoją własną sektę
. I takie sytuacje się powtarzały przy:
- Odrabianiu lekcji ( częśto mnie bił za drobne potknięcia )
- Za to, że siedzę kilka godzin dziennie przy komputerze ( brat siedzi więcej i jakoś jego się nie czepia )
- Przy oglądaniu animacji telewizyjnych
- Przy graniu w gry video
- Przy wypożyczaniu komiksów z biblioteki
- Po każdym zebraniu zwoływanym przez moją pustogłową wychowawczynię
- Itp.
A jak się odezwę bez pytania to choćbym nie wiem co powiedział on mówi "Zamknij się!". A mówiłem Wam jak psuł mi noce i wakacje swoim pijaństwem??
A teraz kolej na Was! Jakie Wy macie problemy z własną rodziną? Możecie się zwierzać śmiało, nie będę się w końcu wyśmiewać.