Chciałbym zwrócić uwagę na celowość takiej "zdrady" macierzystej platformy przez konkretne studia developerskie. Pierwszy przykład z boku: Resident Evil. Polecenia bankowe typu "Przelej gotówkę na inne konto" poszły w ruch, a efekt jakiś taki mizerny. Co prawda remake oryginalnego Residenta wyszedł przepięknie, powstała solidna "zerówka" oraz genialna czwórka, jednak efekt marketingowy (pchający Nintendo do podkupienia serii) praktycznie ŻADEN. Koniec końców doszło do tego, iż Capcom musiał się ratować "ucieczką" na PS2 w przypadku wydania ostatniej odsłony serii...
Druga sprawa to przenoszenie serii z uwagi na brak kontynuatora "macierzystej" platformy. Przykładem będzie SEGA i jej "Virtua Fighter" oraz "Sonic". Z gier wybitnych stały się kolejnymi pozycjami na liście wydawniczej. O ile upadek "szybkonogiego jeża" zrzuciłbym na ogólną słabość firmy, o tyle o VF nie możemy tego powiedzieć. Jak to się stało, że w okresie walki PSX/Saturn ścierali się zwolennicy Tekkena oraz Virtua Fighter [pamiętne dyskusje na linii: Mutti (PSX Extreme) - Adrian Chmielarz (ś.p. Neo)], a teraz ta dyskusja umarła śmiercią naturalną? Niedawne platformowe przenosiny kultowej serii bijatyk przebiegły jakoś tak bez echa...
Mój wniosek? "Nie przenoście Nam stolicy do Krakowa..."
Utrata exclusiv'ów nie służy producentom sprzetów, wydawcom gier, ani też zdezorietowanym graczom.
PS: Jestem tylko ciekaw co by było gdyby najbardziej kasowa gra świata - GTA miała ukazać się tylko na jedną platformę (a nie na zasadzie time exclusive jak do tej pory). Magia tego tytułu chyba jednak poradziłaby sobie z syndromem opisanym wyżej..