Nie wiem czy był już tutaj taki topic. Ale zaryzykuję! W tym topicu porazmawiamy o najbardziej chałowatych grach o jakich słyszeliśmy czy też ( o zgrozo ) graliśmy.
Jako, że ten topic nie jest poświęcony wyłącznie konsolom ( czyli także PieCom ) napiszę o grze czysto PC-towej. Tą grą jest "Ja Jestem" o Marana Tha. Ta gra miałą być odpowiedzią na wiele brutalnych gier.
O czym opowiada ta gra? Otóż ta gra opowiada o chłopcu szukającym Jezusa by podziękować mu za wylecznie jego ojca na Jasnej Górze.
W grze przemierzamy Starożytny Wschód. Region w któym żył sam Chrystus. Adaś ( bo tak się zowie główny bohater ) zdobywa informacje o pobycie Mesjasza w zamian za pomoc okazaną napotkanym ludziom.
Dlaczego ta gra jest gniotem? Bo nie ma tu przemocy ( przeboleję, wkońcu wolę bardziej gry bez przemocy - poważnie ), magii, wielokrotnego życia. Wiem, że autorzy chcieli się pozbyć tych jakże demoralizujących cech wielu gier (
). Ale nie ma tu także grywalności. Jak można się dobrze bawić skoro z głośników kompa wydziera się dzieciarna z Arki Noego? POza tym gra trwa godzinę i żeby przegrać musimy kraść. Powiecie, że może chociaż minigierki są fajne... A guzik prawda! Tu nie ma minigier, żeby pomagać ludziom wystarczy podejmować decyzje ( wybieramy pomiędzy "TAK" i "NIE"
) na co mamy czas nieograniczony ( no chyba, że komp się zawiesi, albo odetną prąd ). I tak gra pęka w godzinę....
A jakie Wy gnioty znacie?