A-n założył sobie temat o otyłej księżniczce (ciężarnej?) , stąd i ja postanowiłem grę z PSS PS3 (również na głośniejszej konkurencji) wyróżnić.
Obrońcy kryształów należą do jednego z odłamów strategii, gdzie mając do dyspozycji odpowiednią formę płatniczą (tu akurat pieniądze) budujemy dane struktury i odpieramy atak wroga.
Zamiast zwalistych palisad oraz monumentalnych wież mamy do czynienia z wątłymi żyjątkami, które ulokowane w strategicznych punktach, machają mieczami, strzelają z łuku, tudzież puszczają ogniste kule niczym Gouki.
Sprawa wygląda następująco. Za odpowiednią gotówkę ustawiamy daną postać (tudzież postaci, ale też i kryształy wspomagające - siła , zasięg) w odpowiednim miejscu. Przy wysupłaniu odpowiedniej gotówki możemy im również podnieś poziom doświadczenia rzutujący na sprawność w walce. Gdy już jesteśmy gotowi, następuje ruch przeciwnika, który puszcza określoną ilość istot tego samego gatunku (przykładowo słynny Król Tonberry) i nasze oddziały muszą ubić przeciwników zanim ci dotrą do naszego skarbca po dziewictwo siostry i tytułowe kryształy.
O tej pierwszej nic w grze nie wiadomo, tych drugich natomiast jest dwadzieścia. Zejście do poziomu zero, powoduje koniec gry ( w zależności od klasy postaci jeden oddział bierze najczęściej po jednym krysztale, ale są skubańcy, którzy kradną dwa , a nawet pięć).
Zabijanie oponentów daje nam walutę konieczną do kolejnych zakupów i tak co falę uderzeniową. A tych jest trzydzieści co etap. Samych plansz jest dwadzieścia cztery, choć właściwie połowa z nich to trudniejsze wersje podstawowych.
Kombinowania jest sporo, umożliwiają to kolejne hordy przeciwników. Wszak grupa ciężkozbrojnych rycerzy nic nie da przeciwko stworą latającym, natomiast łucznik, nawet ten z najwyższej pułki nie poradzi sobie z ciężkim pancerzem równie dobrze co zestaw kilku mieczy +4 do ataku.
Cała produkcja ma przyjemną oprawę A/V, komu FFTA się podobały, ten będzie zauroczony (choć spokojnie na PSP, ba na GBA może się ukazać). Nawet główny motyw muzyczny jest bliźniaczy z odsłon na kieszonsolki.
Sama pozycja ma jednak przy tym sporą wadę. Za mało jakby strategii w strategii. Mechanizm powinien być skonstruowany tak, by gracz przy odpowiednim ułożeniu i zmodyfikowaniu wojsk był w stanie zwyciężyć. Tu jest to oczywiście możliwe, ale przy odgórnym narzuceniu utartego schematu przez twórców. Co jest karygodne. Ot, w demo grało się niezwykle przyjemnie i płynnie, że tak powiem. Natomiast w pełnej wersji tak jest do poziomu dwudziestego szóstego najczęściej. Do niego bowiem najczęściej nie tracimy żadnego kryształu, a później nagle okazuje się, iż nasza doborowa strategia, przez 3/4 rozrywki sprawdzająca się ma kłopot z jednym rodzajem przeciwników i "game over", a jak nie to potężni bossowie nas dobiją. Choć najczęściej kończy się na jednej z 4 ostatnich fal.
Co prawda chodzi głównie o wersje adv. (dla zaawansowanych), i to w segmentach od średniego (są trzy), ale niespójność widać gołym okiem - przez pierwszy W idziesz jak burza, w kolejnym masz z adv. kłopoty , a trzeci to jakiś HC. I nie jest to wytłumaczone przez rosnący poziom trudności, jak logicznie by wychodziło.
I tu taka ciekawostka, na X360 gra jest niesamowicie łatwa. Raczej chodzi czy uda ci się zaliczyć dany etap na "perfect" - nie tknięty nawet pojedynczy kryształ - czy coś tam jakiś krab skubnie.
Na PS3 jest nieporównywalnie ciężej. Każda strategia od "W2 adv" umożliwiająca przejście gładko grę na X360 i zaliczenie bonusu za perfect, powoduje koniec gry na PS3. Nieco mniej gotówki jeszcze tak straszne nie jest jak słabszy oręż nasz, opcjonalnie mocniejsi przeciwnicy.
Niemniej grę polecam, można przy niej spędzić kilka godzin, a przy cenie jak za kolację w młodzieżowej restauracji (pizza hut) we dwoje nie ma co marudzić. Ot dla miłośników szachów, intelektualnej rozrywki, którzy przy tym bawili się dobrze grając w FFT(2) na konsolach Niny.