Wczoraj skończyłem nowe DMC - gra jest dobra, naprawdę uważam, że nie zasługuje na cały ten hejt. Ma bardzo dobry gameplay, niezłą grafikę, bardzo dobry soundtrack. Po tym całym narzekaniu na te wszystkie fucki i idiotyczne akcje spodziewałem się, że cała gra jest taka. Tak na szczęście nie jest. To tylko kilka scenek, które można policzyć na palcach jednej ręki. Generalnie nowe DMC ma niezły klimat i choć nie wiem, czy Ninja Theory dostanie szansę na następną część, to z chęcią zobaczyłbym, co mogą jeszcze zrobić. Jest to pierwsza ich gra, która ma naprawdę świetny combat (szkoda tylko, że to nie ich zasługa).
A teraz trochę ponarzekam ;P. Gra jest strasznie łatwa. Jeśli zginąłem to raczej przez sekcje platformowe, niż w walce. Nie było praktycznie przeciwnika, którego nie chciałbym więcej spotkać ze względu na trudności w walce z nim. Nagrody za style przyznawane są strasznie łatwo. S i SS sypie się na lewo i prawo, a cudów nie robiłem. Szkoda tych 60 fps'ów - w 30 klatkach nie jest źle, ale jak widziałem filmik z PC to aż chciałem w to zagrać. Lokacje są zrobione trochę na jedno kopyto. Patent z ich zmianą jest fajny, ale mam wrażenie, że wiele z nich ograniczało się tylko do tego. Szkoda, bo miejscami było naprawdę zajebiście. Design przeciwników jest średni, na dodatek nie ma ich zbyt wielu. Stworzyli kilka demonów, a później zmieniali im tylko kolorki i bronie. Do tego fabularnie liczyłem na coś więcej. Było ok, ale wszystko przewidywalne, brak tego czegoś. Wiem, że część wydarzeń po prostu musiała się odbyć, ale zostało to zrobione w najbardziej oczywisty sposób. Walki z bossami były chyba najsłabsze w całej serii (przedostatni boss to raczej cutscenka, niż walka).
Generalnie jako gra, DMC jest na granicy produkcji dobrej i bardzo dobrej. Jeśli patrzymy na to przez pryzmat serii - jest ok, ale fani mają prawo liczyć na coś więcej.