Ja w poniedziałek jadąc do pracy miałem akcję z zającem. Padał lekki deszcz, jechałem około 90km/h i z rowu wyskoczył zając pod koła. Próbowałem go ominąć i odbiłem w lewo, ale zając podskoczył waląc głową w błotnik. Auto wpadło w poślizg i przez około 15-20 metrów leciałem bokiem. Na szczęście udało mi się wyprowadzić auto z poślizgu, ale błotnik idzie po świętach do malowania. Wróciłem się żeby zabrać zająca na pasztet, ale chyba przeżył, bo nigdzie go nie znalazłem. Dobrze w takim razie, że nie ubiegałem się od zarządcy dróg o odszkodowanie, bo zapewne też bym dostał mandat.
Btw. Swoją drogą zastanawiam się czy dobrze zareagowałem i czy nie lepiej było wziąć zając przodem, między koła. Chociaż z drugiej strony mój znajomy tak zrobił (po prostu jechał prosto i nie zareagował w ogóle na wybiegające zwierze) i skończyło się na uszkodzonym zderzaku, chłodnicy, masce i szybie (naprawa wyszła ponad 4tyś).