Ja dziś miałem dziwną akcje, jeździłem po nocy w deszczu odkrywając mapę koło bazy wojskowej. Zza (albo znad) najwyższej góry w okolicy bazy zaczęły wydobywać sie jakieś dziwne wyładowania elektryczne, nie szybki jak pioruny, tylko powolne, dające wyraźną łunę na zboczu góry. Chciałem tam wjechać, ale mój jeep nie dał rady podjechać pod mokre od padajacego deszczu zbocze. Ostatnie 1/4 góry chciałem wbiec na piechotę, biegłem w strone światła jak w jakimś filmie o ufo, ale Michael się poślizgnął i sturlał ze zbocza, w międzyczasie ginąc. Obudziłem się w szpitalu następnego dnia i już była ładna pogoda, a po poleceniu na górę nic nie znalazłem, oprócz roztrzaskanych kamieni.
Nigdy się nie dowiem co tam się działo tamtej nocy