Będzie DUŻO spoilerów, więc uczuleni sio stąd.W H1 fabuły praktycznie nie ma...
O ile cała gierka skupia się na MC i strzelaniu, tak jednak otoczka (mocno czerpiąca z twórczości pana Nivena) była fantastyczna. Starożytny pierścień, zadyma z nazywaniem wujka MC Reclaimerem, zdziebko trzepnięty Guilty Spark, Powodzianie... dawało to tyle powodów do fajnych dysput i domysłów. Zresztą, za pierwszym razem pchała mnie ku przejściu gry chęc poznania dalszych rozwojów wydarzeń. Fabuła, jakkolwiek opowiedziana przez pryzmat poczynań madafaki w zielonym kubraczku, była w H1 świetna...
vide przenudna Biblioteka w jedynce
Biblioteka była kozacka, szczególnie GS :]
To znaczy ja to odbieram tak, o ile w H1 łaziło się po często powtarzających korytarzach, to nie przeszkadzało to wcale, ponieważ gejmplej kazał się skupić na innym aspekcie (walka z najinteligentniejszą SI w efpeesach). W H2 dostaliśmy to samo (jakkolwiek nie stwierdziłem powtarzalności pomieszeń), tyle że teraz to już mniej bawi (H1 skończyłem hohoho razy) i jest większa sieka.
po pierwsze- fabuła IMO jest świetna... po drugie o deja vu mowy być nie może, bo i z jakiej racji?
Znowu "odkrywamy" Halo, znowu walczymy z gruntsami, znowu zwiedzamy bibliotekę, znowu bawimy się indeksem, znowu Halo ma "wystrzelić", znowu... mam ciągnąc dalej?
Fabuła zawiera też element, który moim zdaniem zabił nowe Gwiezdne Wojny i Matrixy - spotkania rad wszelakich, nudne pseudopolitykowanie...
Poza tym - fabuła w H2 była strasznie przewidywalna, a jedynym ciekawym elementem był Gravemind (ale gdzie mu tam do 343GS).