Ja napisze że poprostu dziwie się ludziom którzy uważają że życie na ziemi powstalo przez przypadek. Ktoś zresztą trafnie porównał to że takie same szanse ma na powstanie samolot w wyniku przejscia tornada przez wysypisko. Ktoś musiał to wszystko zapoczątkować, cos musialo byc pierwsze. Czy to jest Bóg w którego wierzymy jako Chrzescijanie czy inny.? Ja jestem przekonany że to nie mogło powstać z przypadku, coś tak doskonałego.
Niekoniecznie. Czas może mieć strukturę koła i działać na zasadzie niekończących się cykli. Po wielkim wybuchu czas (jak i cała materia) mogą zostać wyzerowane (zresztą często współcześnie zakłada się, iż czas również przebiega porcjami; tak jakby świat przebiegał z prędkością trylionów trylionów klatek na sekundę - jako, że nieskończoności w nauce zawsze prowadzą do sprzeczności, myślę że w takim rozumowaniu może tkwić sporo racji). Czas jako taki jest względny, więc próba wykazania początku może być czystym antropocentryzmem. Bóg całkiem nieźle sprawdza się jako pierwszy poruszyciel, ale wtedy można zadać oczywiste pytanie: Kto stworzył Boga? Dlatego absolut łatwo da się zastąpić jakąś bezosobową energią czy siłą, która pcha ten świat w wir losowo powstających i reprodukujących się pierwiastków. Wszystko mogło powstać z chaosu. Nawet same prawa. Jest to oczywiście niepojmowalne dla człowieka (a na pewno trudniej to zrozumieć, niż idee jakiegoś tam stworzyciela), ale to jeszcze nie znaczy, iż tak nie mogło być.
Chodzi mi tutaj tylko o to, że Bóg nie musi stanowić jedynego sensownego wyjaśnienia. Zresztą myślenie człowieka jest tak genetycznie i środowiskowo ukształtowane, że wyciąga on wnioski w oparciu o zdrowy rozsądek. Jest to sposób prosty i zazwyczaj skuteczny. Dopiero fizyka kwantowa tak naprawdę pokazała, że nie zawsze takie myślenie musi być słuszne. Gdy nic nie wiemy trzeba po prostu wstrzymać się z odpowiedzią.
Inna sprawa, że świat wcale nie jest taki doskonały. Znaczna większość mutacji genetycznych szkodzi zamiast pomagać (szacuje się, że na ponad milion złych mutacji przypada jedna pozytywna, a ewolucja z mniejszym bądź większym powodzeniem dokonuje selekcji). Mordy, kradzieże, cierpienie - można by wymieniać długo. Ja tam jestem zdania, że gdyby Bóg rzeczywiście przejmowałby się naszym losem, to by ingerował w ten świat, lub po prostu stworzył go doskonalszym. Oczywiście wszystko można tłumaczyć "boskim planem", tyle że wtedy możemy utożsamiać Boga tak samo z dobrym, sprawiedliwym ojcem, jak i złaknionym widowiska psycholem. Boski plan tłumaczy wszystko i zarazem nic.
A co do cudów. Polecałbym przeczytanie wam czegoś w stylu Potęga Podświadomości. Wiem, że są lepsze opracowania istoty Podświadomości, ale polecam tą ze względu na to, że była napisana przez bardzo wierzącego Pastora i jest napisana dosyć prostym językiem, a po przeczytaniu trochę zmienia się pogląd na to co może te cudy wywoływać. Nie jeden Ateista/Agnostyk/Satanista/Islamista/Buddysta też doznał "cudu" i mógłby to opisać jak Piter_Neo...
Moim zdaniem cudy to niemal wyłącznie statystyka (+ efekt placebo i parę innych rzeczy). Na tysiące chorych osób zawsze znajdą się takie, które wyzdrowieją. Niektórym też udaje się wygrywać w totka, ale czy trzeba to uznać jako cud i dzieło Boga?
A "Potęga podświadomości" to całkiem niezła książka, ucząca pozytywnego myślenia. Nie brałbym jednak zasad w niej zawartych sobie zbytnio do serca. Jest to czyste oddziaływanie na psychikę - świat jest taki jakim go widzisz, a szczęście to tylko i wyłącznie stan świadomości.