Dobra, jestem po zakończeniu trylogii Isaaca, przespałem się z Markerem w głowie i mogę coś skrobnąć.
Na początek bardzo miłe zaskoczenie długością gry, gdzie przyzwyczajony do w miarę szybkiego rozwiązania w poprzednich odsłonach, tutaj historia jest poprowadzona zgrabnie i nie czuć, że została rozwleczona na siłę. Ba, brnąłem z wypiekami na twarzy by tylko zobaczyć o co chodzi i jak to wszystko się skończy (co widać po ostatniej, 6-godzinnej sesji). Cała gra zajęła mi ponad 20h, wszystkie opcjonalne misje solo, bez misji co-op, lizanie ścian i przede wszystkim podziwianie uroków miejscówek, co zresztą normalne w moim przypadku.
Ewidentnie gra poszła w stronę filmowości i epickości, jednocześnie zachowując bardzo dużo z poprzedniczek i dorzucając sporo nowego od siebie. Jak już wcześniej pisałem budowanie giwer oraz zbieranie surowców jest bardzo miłym urozmaiceniem. Ciekawie można kombinować z broniami i dopasować je do swojego stylu rozgrywki. A wybór jest duży, bo twórcy postarali się bardzo w aspekcie urozmaicenia możliwości unicestwiania Nekromorfów. Dla turbomaruderów pozostaje staroszkolny tryb bez bajerów, którego jeszcze nie sprawdziłem. Kolejnej nowości, czyli chowania za przeszkodami, użyłem raptem kilka razy. Być może górę wziął nawyk i wypracowany styl gry z poprzedniczek, natomiast tytuł w żaden sposób nie wymusza na nas chowania się za przeszkodami, jak również daje dosłownie kilka możliwości, gdzie może się to przydać (głównie przy walce z normalnymi ludźmi, których jest na szczęście minimalna liczba). Dla mnie ten element tak naprawdę nie istniał. O turlaniu zapominałem cały czas, ale takie rozwinięcie ruchów inżyniera jak najbardziej na plus.
Przejdźmy do klimatu, bo jest to element, który Dead Space zdefiniował na nowo. Jednym słowem - obecny. Jest tu misz masz dobrze znanego Dead Space'a, The Thing oraz co mi się skojarzyło i tu będzie spoiler z końcówki
Predatora. Tak, te ostatnie chaptery, wygląd obcych, zielona kolorystyka, olbrzymie posągi i architektura przywodzą mi na myśl Predatora.
Jest brudno, jest duszno, klaustrofobicznie i niespokojnie ze względu na szyby wentylacyjne, z których w każdym momencie może wyskoczyć niespodzianka (mam nawyk, że przez każe otwierane drzwi przechodzę z wycelowaną giwerą, hehe; windy też). Migają światła, żarówki gasną i się zapalają, ściany pomazane sentencjami, które wyszły spod ręki opętanych przez Markera żołnierzy i robotników (ale tego jak dla mnie było za mało) no i oczywiście wszelakie instrukcje odnośnie BHP, korzystania z urządzeń, znaki itp, które bardzo mocno budują wiarygodność miejscówek. Piękne Zero-G, które w tej części pozwoliło się poczuć niczym w Grawitacji. A pośród tego wszystkiego Issac, w kozackich kombinezonach (Legedary oraz Elite Suit to potęga designu dla mnie), rozświetlający otoczenie charakterystyczną, jasnoniebieską łuną ze swojego hełmu. Dodaję do tego wpadające przez brudne szyby oświetlenie ze strony planety i doznaję kosmicznego orgazmu. Tak samo jak stanąłem ubrany w Legendary Suit (styl retro) w półokrągłym, zakrwawionym korytarzu, w którego ścianach były brudnozielone, przeszklone pustaki używane w budownictwie. MNIAM.
W niektórych momentach zrezygnowałbym z muzyki i pozostawił tylko odgłosy otoczenia, no ale to pewnie zasługa kierunku, który twórcy obrali dla gry. Tak samo wszelakie teksty Isaaca oraz kompanów jasno wskazują, że to już nie jedynka, gdzie muzyką była głucha cisza w Zero-G, krzyki i odgłosy upuszczanego na rurę klucza oraz charakterystyczny odgłos odpalanego HUD-a (który do dzisiaj dla mnie pozostaje jednym z najlepszych pomysłów w grach; na szczęście w trójce dalej obecny) oraz nasze głosy i przemyślenia w głowie, które zastępowały Isaacowi głos.
Grafika pokazała pazur i stale utrzymuje bardzo dobry jak na możliwości PS3 poziom. Wszystkie jej walory uwypukla również wspomniane wcześniej oświetlenie. Tyle, bynajmniej nie jest to dla mnie jakiś ważny element w grach, więc nie będę się rozpisywał w temacie.
Zabrakło mi delikatnie więcej charakterystycznych pomieszczeń, w których mógłbym się np. zastanawiać, widząc rozczłonkowane ciała oraz napisy na ścianach, co tu się mogło stać? Niektóre korytarze i pomieszczenia potrafią się również powtarzać. Misje poboczne na duży plus, natomiast szkoda, że do końca nie utrzymały poziomu i "stylu" początkowych (muzyczka country? Ma i Dead Space) i były na zasadzie znajdź skrzynkę z surowcami rozwalając przeciwników zanim przyjedzie winda. Dodałbym więcej stresujących momentów, jak jeden z obecnych, gdzie
w ostatniej opcjonalnej misji dla Isaaca mamy skrzynkę, a dookoła niej 5 Regeneratorów rzucających się w przeszklonych komorach. Pytanie - wyskoczą jak otworzę skrzynkę czy nie, hehe. Potem wyskakują dwa chujki i aby im spierdolić trzeba pierw shakować drzwi (adrenalina poziom over 9000 i pot wyżerający gałki pada). Dalej niby spoko, udało się, odpalę na spokojnie Kiosk i 'bencza', a tu kur** wyskakują cztery ;] O takie emo mi właśnie chodzi.
Dodałbym również nieco więcej rodzajów przeciwników i szkoda, że moje ulubione grubasy z dwójki zaliczyły tylko gościnny występ.
Odnośnie zakończenia:
Nawet zgrabnie ze wszystkiego wyszli, trochę fantastyki się wkradło, no ale hej, jesteśmy w kosmosie ;] Zastanawiałem się, czy po napisach końcowych coś będzie i niestety było. Tak myślałem, że zostawią sobie furtkę do kolejnej części. Chociaż może nie do końca, bo dajmy na to, że jest to początek kolejnej odsłony i Ellie odczytuje jakieś stare nagranie sprzed finałowego rozstrzygnięcia. Możliwości jest milion i pozostaje poczekać na dalszy rozwój wydarzeń, bo bardzo bym chciał doznać Dead Space'a na next genie.
Mógłbym długo pisać ale nie ma sensu. Nie zróbcie tego błędu co ja i nie skreślajcie gry na podstawie nietrafionego dema oraz internetowego hejtu. Jak na moje to strzelania było dużo mniej niż w Dead Space 2, gdzie co rusz było pomieszczenie i hordy przeciwników do wybicia. Trójka, jak się okazało, ma tylko delikatnie inne podejście, a garściami czerpie z tego co dobre i sprawdzone. Dorzucając od siebie wszystkie nowości, długość gry, miejscówki, tworzy bardzo dobry tytuł, którego żaden fan serii nie powinien ominąć. Dlatego w tym miejscu odszczekuję wszystkie wcześniejsze złe słowa w kierunku Dead Space 3. Przepraszam, że zwątpiłem, opętał mnie internetowy Marker. Na szczęście już się uwolniłem i odnalazłem prawdę. Wam również polecam.