Sądze mietek, że temat ewentualnego rozwoju gier i sprzętów na jakich chodzą występuje tutaj w dwóch, że tak powiem, szkołach.
Ty piszerz o "szkole" pecetowej, gdzie gry stają się coraz piękniejsze, dzięki temu, że są robiona pod coraz lepszy sprzęt. Ich wymagania rosną, a razem z nimi rosną możliwości sprzętu wyposażanego w coraz potężniejsze układy.
Zaletą takiego rozwiązania jest fakt, że z czasem wygląd gier staje się zauważalnie coraz lepszy.
Ma to jednak pewne ogromne wady. Przedewszystkim osoba grająca na komputerze wpada w pułapkę kosztów. Komputer składa się z kilkunastu róznych podzespołów z których większość ma wpływ na odbiór gier. I jeśli chce się, żeby był on na topie, to trzeba je regualnie wymieniać. Tylko, że z tego co widziałem w komputroniku to róznica w cenie pomiędzy dwoma kartami grafiki z kolejnymi układami X700 i X800 to jakieś 300 złotych. Różnica pomiędzy kolejnymi układami Athlon 64 x2 to kolejne 800 złotych.
Do tego dochodzi jeszcze karta dźwiekowa, pamięci, płyta główna... Ale już to wystarczy, zeby zobaczyć iż koszty utrzymania komputera do gier i nadążania za wyścigiem technologicznym są straszliwe.
Konsole natomiast zdecydowały się pójść zupełnie inną drogą. W tej "szkole" gry stają się piękniejszedzięki temu, że programiści, którzy tworzą nia nie programy, coraz lepiej poznają możliwości tego sprzętu. Potrafią go okiełznać i wykorzystać. Oczywiście, zamknięta architektura w końcu sprawia pewne problemy i staje się w końcu wąskim gardłem. Jednak takie rozwiązanie sprawia, że sprawy na jakie muszą zwracać uwagę właściciele komputerów, dla kosnolarzy nie istnieją. Oni nie muszą się martwić defragmentacją dysku, wersjami driverów, wirusami, wydajnością podzespołów. Po prostu wsadzają grę do napędu, właczaja konsole... I zaczyna się zabawa. Oczywiście może się zdarzyć, że coś będzie skakać - no ale to już jest wina programistów.
Ale zasadniczo człowiek kupuje konsole - i na kilka lat ma spokój bo utrzymanie takiego sprzętu to przecielanie go z kurzu i kasowanie niepotrzebnym sejwów z memorki.
Wspomniałeś o rozwoju i grach. Tylko wypadałoby się zapytać - rozwoju czego? Co tutaj się tak właściwie rozwija? Gry? Logika zabawy w większości przypadków jest dokładnie taka sama w ramach tych gatunków do których one należą. Sposób zabawy również się właściwie nie zmienia i gry obsługuje się przeważnie dokładnie w ten sam sposób. Oczywiście czasami zdarzają się nowości - ale chyba wyłacznie na polu konsol. Bo niespecjalnie kojarzę gry na kompa, które obsługiwałoby się kamerą, a tych do któych się śpiewa też raczej nie ma za wiele. Grafika? Niestety, to jest żart. Bo rozwój oznacza, że coraz lepiej się coś poznaje, rozwija się umiejętności, korzysta z możliwości sprzętu. Jednak o ile w przypadku konsol można tak powiedzieć - to w przypadku komputerów jest to stwierdzenie mocno przesadzone.
Z zasadniczego powodu. Otóż gry nie stają piękniejsze dlatego bo są coraz lepiej pisane. Konstrukcja pecetów już sama w sobie sprawia, ze jest to kompletnie wykluczone, ponieważ programiści pisząc program muszą brać pod uwagę kilkadziesiąt parametrów, a gra musi chodzi przy uwzględnieniu wszystkich. Rozwój oprawy wynika jedynie z coraz większych wymagań jakie produceńci gier stawiają przed graczami.
Tylko czy wciąż można to nazwać rozwojem? Czy li tylko technologia jest jakąkolwliek miarą postępu?