Matma zdecydowanie powinna byc obowiązkowa.
Kiedyś człowiek nie dość, że musiał przebrnąc i zdać bardzo trudne matury pisemne i ustne to następnie musiał dalej się uczyć i zdawać cholernie trudne egzaminy na studia. Dodatkowo bardzo dużo uczelni brało świadectwo pod uwagę, przez co przez całe liceum ze wszystkich przedmiotów trzeba było się uczyć by mieć dobrą średnią.
Teraz półgłówki przychodzą do średniej, wiedzą, że np. tylko geografia ich interesuje i całą śrendnią srają na inne przednmioty, bo przeciez do niczego im sa nipotrzebne. Na maturze by chcieli tylko geografie zdawać i reszte miec w d*pie. W wyniku tego chodzą debile po ulicach.
Sam teraz przygotowywałem koleżanke do matury z matmy. Poprosiła mnie o pomoc. Byłem przerażony, wgnieciony w glebę jak zobaczyłem jaki jest jej poziom wiedzy z matematyki. Dziewczyna chodzi do liceum, z dobrego domu, normalna dziewczyna, inteligenta, fajnie się z nią gada itp. ale poziom z matmy to szok. Nie wiedziała ile to jest -1-2=? ile to jest -4+7, ile wynosi pierwiastek z 9, jak narysować na układzie współrzędnym przedział <-3;5), ile to jest -1/-1, ile to jest pierwiastek z 2 razy pierwiastek z 3, ile to jest 2x*x, nie wiedziała jaka to liczba wiedząc, że 6% z tej liczby to 6. Ciągi, logarytmy, funkcje kwadratowe, geometria to już czarna magia całkowicie.
Według mnie powinno wywalić się te niczemu nie służace gimnazja. Średnią szkołe przedłużyć do 4 lat. Wprowadzić egzaminy na studia. Podwyższyć poziom obrażających mnie intelektualnie matur z polskiego (która opiera się na czytaniu ze zrozumieniem - poziom 3 klasy podstawówki) i z matematyki.
Za moich czasów jak jedna osoba w szkole nie zdała matury to był szok i zaskoczenie. Każdy sie przykłądał jak mógł do matury. Teraz nie zdaje kilkadziesiąt osób i jest to normalna rzecz, której nie trzeba się wstydzić.
W pierwszej i drugiej klasie w ogólniaku miałem średnią ponad 4.0, mimo iż od podstawówki wiedziałem, że moją domena jest matka i, że pójde na informatykę, to starałem się z każdego przediotu miec jak najlepszą ocenę. Z tego co pamiętam wszyscy się starali ze wszystkich przedmiotów. Wszyscy zdawali z klasy do klasy, pojedyńcze osoby w szkole dostawały 1 na koniec i musiały pisać egzamin komisyjny. Teraz normą są komisy, a niezdanie nie jest wielkim zwyrodnieniem.