Nawet jeśli uznamy, że geje to osoby z "nieprawidłowe funkcjonowaniem organizmu lub jego części", to co nam osobom postronnym to przeszkadza? Ktoś się rodzi gejem i ma pecha, tak jak można się urodzić bezpłodnym. On tego nie wybrał, a w relacjach społecznych ten fakt nie ma żadnego znaczenie (no chyba, że zacznie się do nas dobierać, ale to inna sprawa). Jego życie, jego sprawy - nie ma nad czym się rozwodzić. Osobiście potępiam te wszystkie parady itd., ale są potrafię zrozumieć, co nimi kieruje. Jeśli inni przezywają ich od pedałów, robią głupie uwagi i co tam tylko jeszcze, to logiczną rzeczą jest bunt. Jest to odpowiedź na to całe pierdolenie. Gdyby ludzi nagle przestali mówić negatywnie o gejach, to i oni też by przycichli. Wszystko to wzajemnie się napędza. Nikt nie chce być uważany za podczłowieka. Jeśli ktoś jest chory, to powinno się mu pomóc, a nie jeszcze wytykać palcem na zasadzie: "Patrzcie idzie nienormalny!".