Genialne. Ja nie wiem jak się powodzianie mogą martwić czymkolwiek, jak świat działa na takich prostych zasadach. Straciłem wszystko - a pierdolnę sobie domek 20 metrów dalej i będzie kolorowo. Jedyny zakład w promieniu 50 km upadł? Nic to, przeprowadzę się do innego miasta z żoną i czwórką dzieci. Nie ma pracy nigdzie w okolicy? Co za problem? Przecież rodzina utrzyma się sama podczas gdy ja będę przez 3 lata przekwalifikowywał się i przystosowywał do nowej pracy. Albo wyjadę, bo po co moim dzieciom ojciec? Hanka zaradna, a Jacek to już ma prawie pełne uzębienie to do roboty pójdzie. Że edukacji nie zdobędą i będą do końca życia robić za 800 zł netto nocki w Tesco? Phi.
Tak. Ma się przeprowadzić do innego miasta. Tak, ma wyjechać jeśli chce gdzieś zarabiać lepiej i zapewnić byt rodzinie. To, że on CHCE pracować tam gdzie mieszka, on CHCE mieć warunki jakie miał do tej pory, nie oznacza, że Państwo musi mu je zapewnić, ponieważ każdy obywatel ma własne życie.
Rodzice w Chinach jadą po 1000km do zapyziałej fabryki aby więcej zarobić. Dzieci w Chinach zabijają się, kiedy nie stać je aby pójść do szkoły. Rodzice w Chinach zabijają się, ponieważ nie stać ich na posłanie dziecka do szkoły. I pracują bardziej, ponieważ chcą osiągnąć więcej, mieć lepsze życie swoje i własnych dzieci. Dlaczego jest to taka niesamowita rewelacja, której nie może zgłębić większość tego narodu?
Tak, osoba ma się przekwalifikować. Ma pójść do 1, 2, 3, 4 Urzędu, ma zapisać się na kurs, ma starać się o pracę. Jeśli mimo tego jej nie znajdzie - ok, ciężki los, trzeba tej osobie pomóc. Ale nie oszukujmy się, że Polacy aż się biją o pracę. Rolnicy dostają dopłaty do hektara oraz cen skupu, a dalej narzekają. W KRUS są, podatków nie płacą, a dalej narzekają. Mamusie w 2. miesiącu ciąży idą na urlop, a potem dziwią się, że pracy dla nich nie ma.
Ludzie, kur**, przestańcie zachowywać się jak niemoty i ogarnijcie własne życie.