co do "podatku od bezdzietności" to ja tam jestem za. u zachodnich sąsiadów ludzie samotni płacą wyższe podatki już na starcie, nie tylko po 40. w końcu system jest zbudowany tak, a nie inaczej i z ujemnym przyrostem naturalnym się kiedyś zawali.
Muszę przyznać, że ja także nie mam z tym aż tak wielkiego problemu. Jednak sposób zaradzenia na ten problem wydaje się być u nas dość... chybiony.
Jest jeden problem z próbami podwyższenia przyrostu naturalnego. Jeżeli ludzie nie będą mieli warunków do tego, by wychowywać dzieci, nie wspominając już o tym że posiadanie dzieci jest kreowane na coś, co obciąża i uniemożliwia życie "jednostce", to ludzie nie będą chcieli mieć dzieci. Nie dość, że po wykupieniu kredytu na mieszkanie, 2 osoby muszą pracować na pełnym etacie, by móc wyrobić ze spłatą i jeszcze mieć na życie, rachunki i inne potrzeby, to nie dość, że jest brak dodatkowych finansów na to, by wychowywać 2 dzieci (a co najmniej tyle musi być na rodzinę, by zatrzymać przyrost naturalny na stałym poziomie), to jeszcze nie ma czasu na ich wychowywanie...
Podchodzą do tego od dupy strony. Zwiększyliby komfort życia ludzi, to ludzie sami by zaczęli "inwestować" w dzieci. Wszystko w iście liberalnym stylu. A tu próbują wprowadzić jakieś metody "siłą". Geniusz! Ot rząd XXI w.
Np. W Niemczech o niczym takim nie słyszałem. Nie żebym nie wierzył, ale chce zobaczyć na przykładzie tego kraju czy dodatkowy podatek poradził sobie "z ujemnym przyrostem naturalnym".
W Niemczech, kiedy ktoś się żeni/wychodzi za mąż, przechodzi do innej grupy podatkowej, która cechuje się odpowiednio niższymi podatkami.
W ogóle socjal w Niemczech bardzo sprzyja posiadaniu dzieci. Np za każde uczące się dziecko, aż do 26 rż. rząd płaci około 120-150 euro miesięcznie. Kwotę tę dostaje się chyba od momentu uczęszczania do gimnazjum albo szkoły średniej. Dzięki temu studiowałem tutaj dziennie w płatnej szkole

Warunkiem jest, że któryś z rodziców musi pracować. Dla tych co nic nie robią nic nie ma

To ogólnie dość paradoksalne, bo tutaj na wszelkie systemy socjalne pluje się i krzyczy w agonii, przed obawą, że wolność jednostki jest tłamszona, bo to komunizm itd... Tymczasem w Niemczech w latach 80/90 socjal był tak rozbudowany, że ludzie nawet mieszkania dostawali i jeszcze kasę do ręki i jakoś nie mogę powiedzieć, by Niemcy cierpieli na brak możliwości rozwoju własnych osobistych potrzeb, czy zainteresowań

Więcej powiem, widzę tam zróżnicowanie indywidualne i mnogość możliwości, jakich tutaj jeszcze nie uświadczyłem. I nie mogę też powiedzieć, by ludzie tam leżeli brzuchem do góry i się obijali. Zresztą, niemiecka gospodarka wyraźnie wskazuje na to, że tak nie jest.