Ja miałem usuniętego trzeciego, bo był takiej wielkości, że mi spierdolił słuch do tego stopnia, że nie słyszałem startującego odrzutowca chyba. A szwów nie miałem żadnych. Zresztą bardzo miło to wspominam. Pojechałem do kliniki, dali mi wdzianko, położyli na stół, dostałem jakiegoś usypiacza, wycięli mi, pomogli przenieść się na inne łóżko, pojechałem na salę, wyrzygałem się krwią, a wieczorem byłem już w domu i jadłem lody. Pamiętam, że nie mogłem mówić, ale wycinali mi w piątek, a po weekendzie już poszedłem do szkoły.