Najebałem się jak świnia, i to raczej na smutno, w knajpie były trzy zajebiste suki, ale nawet nie podchodziłem, bo miałem właśnie zjebany humor i generalnie próbowałem go jeszcze poprawić kumplowi, który ma serio przejebane problemy aktualnie, wróciłem o 7 rano do chaty, chciałem iść jeszcze po dwa wpisy o 8:30 na uczelnię, ale zaspałem i obudziłem się o 16, nie wiem co teraz, a poza tym podczas powrotu wypadł mi ajfon z kieszeni i stłukłem sobie pierdoloną szybkę.