Powoli w głowie powstają pewne plany - na pewno nie będę podbijał karty na zakładzie/w biurze/itp., jest kilka wolnych zawodów, w których przy pewnym nakładzie sił może się odnajdę, a jak nie, to pójdę w ślady kumpla, który stoi 10 godzin dziennie ze znakiem po 6zł/h i czyta książki. Mam poważny problem z moim światopoglądem, a pracą zawodową, gdyż połowa zawodów z miejsca odpada, ich idea wydaje mi się podejrzana i zostają zawody typu piekarz czy krawiec. Dużo ludzi po filozofii podobno odnajduje się w świecie reklamy, marketingu itp., cóż za syf. Modne jest być etykiem, bioetykiem, bo teraz wszędzie są kursy etyczne dla samorządowców itp. Z zamiłowaniami historycznymi daleko się nie zajdzie, z Fichtego nic nie wynika w bieżącym świecie, pierdoły filozoficzne dla pasjonatów, a tu trzeba nakręcić reklamę, by otumanić ludzi, trzeba wybronić mordercę i napisać skrypcik do facebooka.