Niezły farciarz. O ile nie ma obrażeń wewnętrznych, które mogą ujawnić się z czasem. Przypomina mi to wypadek ziomka, który przy 120km/h wyleciał z drogi i na wysokości 2 metrów, dachując utrącił drzewo. Jak zobaczyłem jego auto, to mi się nogi ugięły. Wyglądał jak naleśnik (dach był w jednej linii z maską). Kumplowi nie stało się zbyt wiele, bo jedynie rozbił głowę i stłukł nogę (zero złamań i nie miał nawet szwów). Okazało się, że przy uderzeniu złamał się fotel i kiedy auto fruwało (pogubił buty, telefon wyleciał na zewnątrz), to ziomek leżał, a zmiażdżony dach nie mógł zrobić mu krzywdy.