Może inaczej - bredniami są przepowiednie końca świata.
Właśnie gdzieś czytałem, że życie na ziemi jest wyjątkowe i przetrwa z jednego tylko względu - ziemia ma obstawę w postaci Jowisza, który jest zajebiście wielki i swoją grawitacją ściąga wszystkie asteroidy/meteory/komety, które mogłyby przeorać naszą piękna planetę na pół...
Tym samym wszelkie teorie jakoby we wszechświecie było miliony planet takich jak ziemia, na których może powstać życie można sobie wsadzić w tyłek, bo nawet jeżeli gdzieś tam życie powstaje to jest szybko likwidowane przez wpadająca kometę - liczą się tylko konfiguracje planet typu - mała kolebka życia, a na zewnętrznej orbicie duza obstawa
Jako, że ostatnio coś tam się tym interesuję pozwolę sobie odpowiedzieć. Nie będę snuł własnych teorii, ale powiem to ze swojej perspektywy. Obstawa Jowisza to niewątpliwa tarcza, która już niejednokrotnie uratowała nam skórę to fakt. Ostatnio takie zdarzenie miało miejsce w tym roku jakoś w połowie lipca. Co najśmieszniejsze mimo, że Jowisz jest pod stałą obserwacją naszych sąd kosmicznych, ba, często sam teleskop Hubble'a (najmocniejszy jakim dysponujemy) jest kierowany w tamtą stronę, to NASA nic nie zauważyło. Odkryto dopiero świeżą ranę Jowisza jakiś czas później, dziura była wielkości oceanu spokojnego. Gdyby jednak Jowisz był inaczej, mniej fortunnie ustawiony względem nas, a sama kometa miałaby nieprzychylną dla nas rotację (małe prawdopodobieństwo zważywszy na wielkość Ziemi i bliskość słońca) to prawdopodobnie leżeli byśmy teraz gdzieś pod ziemią zasypani magmą i popiołem, tworząc podwaliny pod następne pokolenie naszej "cywilizacji". Smutna perspektywa, ale to się zdarzy niestety, prędzej czy później i Jowisz nam nie pomoże (kiedyś mimo, że Jowisz istniał bombardowani byliśmy regularnie). I teraz szybsza pointa, ta obstawa nie będzie miała żadnego znaczenia, gdyby dotarła do nas większa liczba "gruzu" kosmicznego (co już nie raz nie dwa miało miejsce w naszym układzie słonecznym). Biorąc jednak pod uwagę ilość gwiazd (których już teraz wiemy, że jest więcej niż piasku całym świecie), ilość galaktyk i naszą nikłą wiedzę co może być dalej, byłoby pychą powiedzieć, że jesteśmy tu sami (w sensie we wszechświecie), licząc to prostym matematycznym wyliczeniem szanse są nikłe by tak było. Obce układy słoneczne mogą być (mogą być, przypuszczamy, prawdopodobne ulubione słowa w astrologii
) o wiele przyjaźniejszym miejscem niż nasz własny, gdzieś podróże międzygalaktyczne mogą być normalnością, znowu gdzieś indziej (jak u nas) całe cywilizacje mogą przychodzić i odchodzić niezauważone. W końcu powiedzmy sobie szczerze póki co rzuciliśmy dzidką na księżyc, a o reszcie planet (własnego układu słonecznego!) mamy nikłe pojęcie. Ziemia nawet nie musiała być kolebką życia tutaj, a jedynie wypadkową jakiejś innej planety...
BTW: skoro już jesteśmy przy tym temacie, proponuję komuś kto się tym kiedyś, lub ma w tym momencie na to chwilową zajawkę
http://www.instalki.pl/programy/download/fizyka/Stellarium.php, darmowy symulator planetarium. Fajne opcje, np możliwość przeniesienia się na Jowisza (właśnie dlatego to ściągnąłem ostatnio zastanawiałem się co tak zajebiaszczo świeci obok księżyca, a to Jowisz właśnie) i oglądanie kosmosu z jego perspektywy (no i oczywiście każde miejsce na ziemi), manipulowanie czasem itp.