Nic nowego. Często dochodzi do bijatyk z użyciem sprzętu. Jakiś czas temu na Grzegórzkach skatowali młodego chłopaka i z ranami ciętymi od siekiery trafił do szpitala. Bywały też czasy (parę lat temu), że trzeba było wysiadać z autobusu i biegusiem do domu, co by nie zarobić w plecy zimną stalą. Służby mundurowe przyjeżdżały po cynku, że już jest spokojnie (chyba tylko tym można tłumaczyć przyjazd po 2h). Nie trzeba być osiedlowym gangsterem, żeby tego doświadczyć. Dobrze, że mimo wszystko teraz jest lepiej i nie jest to nagminne, ale upodobanie krakowskich cwaniaków do wszelakiej broni białej rzeczywiście jest mocno zastanawiające.