Nie kumam tego narzekania na poziom trudność. Kup jakąkolwiek "złą i komercyjną grę", ustaw poziom trudności veteran i bedziesz miał poziom trudności. Chyba nikt mi nie powie że takie "komercyjne" produkcje jak Gearsy, CoD czy Uncharted są łatwe, albo że kiedyś przeciętny poziom trudności gier był wyższy.
A poza tym
Braid.
Z drugiej strony masz nowe Fallouty, Dishonored, Deus Ex czy Skyrim, które są zatrważająco proste na najwyższym możliwym stopniu trudności.
Z ostatnich gierek to chyba Xcom nie traktuje gracza jak debila.
Gry "story driven" są łatwe od kiedy pamiętam, a pierwszą grą tego typu w jaki grałem był "Another World", a następnie "Flashback". Nie sądzę żeby były trudniejsze od Deusa na najwyższym poziomie. Fallout 1 & 2 też były łatwe, nawet łatwiejsze od 3, bo odpadał element zręcznościowy. O starych przygodówkach, gdzie w ogole nie było elementu zręcznościowego nie wspominając, jakby dziś wyszła taka gra to od razu by był krzyk że komercja, samograj i nawet zginąć nie można. W jRPGach poziom trudności samemu sobie regulowałeś levelowaniem postaci - dłużej spędziłeś na farmieniu, to potem było łatwiej.
Problemem dzisiejszych gier jest nie to że są łatwe, tylko że dziś zatarły się różnice między gatunkami. Kiedyś mieliśmy wyraźny podział na gry wymagające zręczności i fabularne, wymagające myślenia. Po każdy gatunek sięgał kto inny - dziś jest wszystko wymieszane. Developerzy nie ryzykują stracenia połowy potencjalnych klientów więc gry, które opowiadają historię muszą być fps czy tpp z obowiązkowym acziwem "kill 1000 enemies", grają w nie dokładnie ci sami gracze - zarówno ci, co kiedyś przechodzili dooma z zamkniętymi oczami, jak i ci którzy kiedyś grali w przygodówki. Przez to ci pierwsi narzekają że jest dla niech za łatwo i za nudno bo postacie niepotrzebnie gadają, dla tych drugich jest za mało zagadek i dialogów, a do tego wkur**a na siłę wciskany aspekt zręcznościowy. Dla mnie aktualne gry są trudniejsze i płytsze niż to w co grałem w dzieciństwie, a dla kogoś innego za łatwe i za nudne, bo "za dużo gadania, którego nie da się skipować". Ale to tylko subiektywne odczucie.