Nie chciałbym patrzeć na miejsce i człowieka, który klepie mnie po ramieniu i zaprasza na wigilię, gdzie trzeba sobie życzyć wszystkiego dobrego, mając w świadomości, że ten typ wyje**ł mnie z roboty. I nie wiem, czemu Svon to podciągasz pod jakieś polaczkowanie-cebulaczkowanie. Zachowuję z byłym szefem w miarę zdrową relację i jakiś tam kontakt - owszem, ale buzi dupci na wigilii i sztuczne uśmiechy na kilka dni przed podpisaniem papierka o zwolnieniu - pier**lę. Szczególnie, że Ryo przedstawił tak sprawę, że sprawdzał się w tym, co robił. I co? Nie było jakiegoś leszcza, który gorzej się sprawdzał? To pokazuje złotą zasadę, że ogólnie nie ma przyjaźni w pracy, chyba, że na niskich stanowiskach, niezależnych od siebie, bądź bez hierarchicznej odpowiedzialności zawodowej. Jak dojdzie co do czego, i tak każdy walczy o siebie. Trzeba mieć dystans. Jak się chodzi na wódkę ze znajomymi z pracy, to też morda w kubeł i raczej bezpieczne tematy.