Oglądam pierwszy raz "Księcia w Nowym Jorku" (Coming to America oryg.) od samego początku. Film typowo dla dzieciaków, bajeczka z Murphym a tu jedna z pierwszych scen - książę stoi prosto w basenie z poważną miną, otaaczają go dwie laski w samych naszyjnikach i nagle spod wody wyłania się kolejna z gąbką w łapie i tekstem "Królewski penis jest czysty". No ja pier
dole
Z innej beczki - siedząc dziś w pracy widziałem gimbusowego harlem shakea w samym środku Torunia. Przebrało się ze sto dzieciaków w naprawdę fajne motywy, ale reżyseria i wykonanie było tak okropne, że cała ich praca poszła na marne. Spokojnie mogliby sobą zakryć cały stary rynek, a oni stali zbici w MEGA kupę i tylko podskakiwali. Bida.