Postapokaliptyczny Mordor na kółkach.W ubiegłym roku graficznie, jak i grywalnościowo, wielu graczy w tym mnie, zachwycał
Cień Mordoru. Nie była to pozycja pozbawiona wad, czasami do rozgrywki monotonia się wdarła (ale to nader częsta dolegliwość piaskownic), jednak w ogólnym rozrachunku gra ta stała się czarnym koniem 2k14. Podobnie, choć w osłabionej wersji jest z przygodami Maksa.
Pozycja ta od pierwszej chwili ujmuje jakością grafiki, później jest już tylko lepiej. Pustkowia są niesłychanie plastyczne i nie nudzą się nawet po 40 godzinach spędzonych nań. Dodatkowo twórcy zapewniają co jakiś czas urozmaicenie terenu naszych działań. Wnętrza pomieszczeń są dla kontrastu bogate w najdrobniejsze detale i z tytułu zastosowanych efektów ociekają niepokojącym klimatem (szczególnie wówczas gdy skąpo jest z światłem i przemierzamy podziemne tunele sami, klimat ala wybitne TLoU udziela się i brakuje tylko dźwięku klikaczy). Od czasów GTA V nie było dane graczom cieszyć się tak kapitalnie zaprezentowanymi eksplozjami. Można zlikwidować setkę samochodów, a one nadal cieszą swoja spektakularnością. Na wysokim poziomie stoi także animacja. Walka zarówno na drodze, jak i poza nią cieszy oczy swoim dopracowaniem. W cda i pe narzekano na zwolnienia, ale podczas całej przygody może trzy razy przytrafiły się mi i to nie podczas szybkiej przejażdżki połączonej z eksplozjami i walką z kilkoma samochodami, a podczas spokojnego przemieszczania się z rewiru na rewir, zatem to zapewne wynik dogrywania się danych w locie.
Audio wyraźnie odbiega od szaty graficznej, choć źle nie jest. Szczególnie w pamięci tryb furii i łamanie szczęk, które generuje głośnik DS4 zapadają w pamięci.
Gra się niezwykle przyjemnie, szczególnie gdy po kilku godzinach rozwiniemy Magnum Opus. Zastrzeżenia można mieć jednak do fabuły i rozwiązań systemowych. Maks nie jest grzecznym chłopcem, dodatkowo gdy zdobywamy posterunki, to na stołach porozrzucane są ludzkie szczątki służące kanibalom jako pokarm, bądź do odstraszania przeciwników. Natomiast wszytko jest ugrzecznione, pomimo faktu, że jedna z postaci drugoplanowych bawi się w Ramsaya Boltona i lubi oskórować sobie kogoś od czasu do czasu.
Graham Masterton w książce pt. "Głód" (gorąco polecam) dobitnie upadek społeczeństwa na kilka tygodni po tragedii ukazał, tutaj tego nie czuć. Można było przecież wzorem z
Falloutpokusić się o większą nieliniowość w wyborach - vide ktoś da nam wskazówki dotyczące bazy, podziękujemy mu złomem, podzielimy się zdobyczą, osadzimy go w nowej fortecy, bądź też zapoznamy z naszym ostrzem i całość dla siebie pozostawimy. Nie podoba mi się też powtarzalność niektórych czynności w każdej z baz do znudzenia (w FC4 także się zdobywało się wieże, ale było to znacznie lepiej rozwiązane pomimo podobnych schematów działań bohatera). Sterowanie ospałym Maksem też intuicyjne nie jest, ale tutaj akurat można się przyzwyczaić.
Szkoda też, że rozgrywka w aspekcie fabularnym zaczyna wrzucać 4ty bieg dopiero na 40min przed końcem gry. Jednak jak to się mawia "lepiej późno, niż wcale".
Generalnie przygody w tym niegościnnym świecie należy uznać za niezwykle udane. Gra spokojnie wystarczy na ponad dwadzieścia godzin grania. Jeżeli chcemy sobie złożyć choć cześć Archaniołów (specjalne pojazdy w grze), zdobyć kilka fortyfikacji, to kolejne godziny będą wybijane na zegarze. Ja spędziłem w skórze Maksa niemal 40 godzin i nie był to bynajmniej czas stracony. To bardzo dobra gra, godnie ukazująca moc sprzętu na których hula.
9/10 - grafika;
7/10 - audio;
8/10 - grywalność;
8/10 - ocena końcowa;