Myślałem o tym, ale właśnie nie, nie miałoby to tej mocy. Dina dla gracza jest nikim. Dla Ellie może być kimś ważnym, choć według mnie nie aż tak (co Part II pokazało). Ciężko powiedzieć, czy zrobiłaby to wszystko dla niej. Niemniej aby dla gracza była to postać istotna potrzeba by całej dodatkowej gry z Diną u boku. Nawet wtedy efekt byłby niepewny. Joel był w tej kwestii bardziej „uniwersalny”, do tego już był na właściwym miejscu. Dlatego właśnie sięgniecie po dalsze losy bohaterów pierwszej części miało sens - gracz ich znał i pokochał. Plus jeszcze powód, dla którego Joel zginął wiąże się z wydarzeniami z pierwszej części. Naprawdę trzeba by wykonać dużą pracę, aby Dina mogła wskoczyć w to miejsce. Tego typu postacie łatwo poświęca się w scenariuszu, bo gracz nie ma czasu ich naprawdę poznać (to samo z Jessiem i Mannym).
Inną opcją był Tommy, ale i tu jest problem. Tommy tak naprawdę zyskał w oczach gracza dopiero w części drugiej. Niemniej tutaj można by pokombinować tak, aby Joel ruszył śladami zabójcy. Wciąż jednak brakowałoby kontekstu. Poza tym Joel był za stary na pociągnięcie głównego tematu gry - zemsty i kręgu przemocy. To jest raczej domeną ludzi młodych, niedoświadczonych. Tommy ruszył z zemstą, ale nawet on wiedział kiedy odpuścić, przy tym nie miał już raczej wyrzutów. Z Joelem byłoby podobnie.
Nie można też zapominać, że siłą i determinacją Ellie kierował także stan w jakim została przerwana jej relacja z Joelem. Przez większość gry można się zastanawiać, czy chodzi tu o same zabójstwo przybranego ojca, czy to, jak Ellie go traktowała po tym jak poznała prawdę o wydarzeniach z końca części pierwszej. Jak się okazało, wieczór przed feralnym dniem Ellie wykonała ruch w stronę uzdrowienia ich relacji. Może więc tak naprawdę chciała zemsty, bo odebrano jej możliwość wybaczenia Joelowi?
Siłą tej serii jest relacja tej dwójki. Jeśli nie Joel to musiałaby być to Ellie, ale żeby miało to ręce i nogi… No nie wiem.
Teoretycznie można zrobić wszystko, z lepszym lub gorszym skutkiem. Tutaj pomysł był taki i choć może się nie podobać, to jest bardzo dobrze usprawiedliwiony.