Również przeszedłem, chociaż to chyba zbyt trywialnie napisane, lepiej byłoby napisać, że doświadczyłem.
Inside wciągnęło mnie od samego początku i nie puściło do napisów końcowych, świetny art style, pomysły twórców na wystrój, gra światła, przywiązanie do animacji, dźwięk, muzyka, do tego szczątkowa fabuła przedstawiana głównie przez kolejne plansze rozgrywki i która wbija się w głowę zmuszając do rozważań i próby ułożenia jej w całość, nadania sensu. Powyższe czynniki składają się na uczucie szczególnej atmosfery, widać przy tym inspirację wieloma tytułami, nie pisząc już o samej poprzedniej grze Playdead, widać tu trochę Portala od strony pomysłu na otoczkę i stylizacji, Abe’s Oddysee czy mocniejszych fragmentów Heart of Darkness.
Ubranie tej gry w prosty, wręcz prymitywny gameplay (operujemy jedynie w obrębie kierunków, przycisku akcji i skoku) uważam za udany zabieg nie przeszkadzający w chłonięciu unikalnego klimatu, nie wyobrażam sobie urozmaicania jej wynalazkami typu rozwijania umiejętności, punktów doświadczenia, nowych ruchów, które wiele indyków stosuje do zapełnienia trzonu rozgrywki, i jednocześnie pozwalający na mocniejsze uderzenie szczególnie wyróżniających się momentów. Stąd też zapewne czas gry oscylujący w okolicach trzech do czterech godzin za pierwszym podejściem, celem czystego odszukania niektórych sekretów za drugim razem czas przejścia skraca się do ok. dwóch.
Fakt, zagadki nie są skomplikowane i powtarzalne, maksymalnie dwa razy musiałem się bardziej zastanowić, ale ze względu na ominięcie jakiejś wajchy, niezauważenie możliwości interakcji z przedmiotem, niż konstrukcję samej łamigłówki przestrzennej. Tutaj przychodzi główny zarzut w stosunku do Inside – brak konsekwencji twórców. Potraktowałbym całość jako swoistą opowieść, którą przeżywamy „idąc w prawo”, ale niestety konstrukcja gry zaburza ten rytm, wprowadzając kilka dłużyzn, co niestety stanowi przemycenie podobnej bolączki, na którą cierpiał poprzedni tytuł Playdead. Mimo wszystko gra całościowo jest zdecydowanie bardziej spójna, angażująca i dopracowana od Limbo, przy tym technicznie mocno ją przewyższająca. Wspomniałem wcześniej na wyróżniające się momenty, których w Limbo wg mnie jednak było za mało, a tutaj uderzają i stanowią jeden z mocniejszych plusów Inside
świniak, zejścia batyskafem, fragmenty z falami uderzeniowymi od maszyny niewiadomego pochodzenia (jak to porusza otoczeniem i drobne smaczki animacji, wow) przy tym jest wyraźnie zainspirowane końcówką Limbo i obrotowymi pomieszczeniami, wciągnięcie pod wodę, cała akcja w zbiorniku z masą, końcówka.
Chciałbym jeszcze napisać o fabule i wynikających z niej dywagacjach potęgujących ten przejmujący, depresyjny klimat gry, szczególnie w ujęciu alternatywnego/dodatkowego zakończenia, ale myślę, że każdy zainteresowany tym tytułem znajdzie własne pole do interpretacji i w razie chęci można wymienić poglądy.
Jeśli ktoś jest zainteresowany Inside polecam, bo warto, a niezdecydowanych zachęcam do sprawdzenia w promocji, bo jednak obecne 84 zł na PSN jest przesadzone.