Przeczytaj dokładnie. Najpierw do weterynarza, potem na straż miejską (bo ponoć oni mają obowiązek zająć się bezpańskim zwierzakiem), a na końcu jak nikt nie był w stanie zareagować, to zadzwoniłem na policję. Kotek był pogryziony przez psy najprawdopodobniej. Kto wie czy nie miał wścieklizny. Według mojego sumienia dobrze zrobiłem. Jeśli się mylę, to mnie poprawcie. Chyba, że to kolejna dojebka ze strony forumka, to sobie od razu darujcie.