Rozchodzi się o kłótnie i problem w dogadaniu się, bo najważniejszą rzeczą w jej życiu jest... sprzątanie. Codziennie dostaję zjeby czego to nie zrobiłem, co zrobiłem źle, to nie tutaj odłożyłeś, czemu szklanka tu stoi, odłożyłeś suche naczynia do mokrych, źle wyczyściłeś prysznic, dlaczego nie schowałeś talerza do zmywarki, 3 rano po domówce, ludzie śpią u nas w gościach, a ona napierdala szczotką w kuchni i budzi wszystkich. Wraca z roboty to pierwsze co, to nie słyszę "siema, co tam?", tylko zjeby, pretensje i czepialstwo. Czepialstwo o wszystko.
Mam luźne podejście do życia i na pewno nie jestem syfiarzem, a ona ze mnie takiego robi. I tak jak życie niektórych chłopaków kręci się wokół grania z duperkami w gry, tak u mnie najważniejsze jest bym zanim zjem obiad, już miał umyty z niego talerz Przykre, smutne i na prawdę mam tego dosyć, bo aż się nie chce wracać do domu. Temat poruszany był przeze mnie milion razy, a wraca jak bumerang i naprawdę zastanawiam się, co dalej. Bo nie mam zamiaru tak spędzić reszty życia.
No, tak to w dużym skrócie wygląda
Jak to przeczytalem to odnioslem wrazenie ze mieszkamy z ta sama osoba Wypisz wymaluj to samo. Na szczescie po czesci sobie z tym poradzilem ale demon od czsu do czasu powraca
moja opinia.
Sam do tego doprowadziłeś, sam ją tego nauczyłeś, dzisiejszy krzyk lub placz tego nie zmieni.
Jednym słowem "rozpuściłeś" dziewczyne.
To jest jak z psem, jak nie przypilnujesz za młodu to potem trudno o posłuch.
Przyślij ją do mnie na miesiąc, na przeszkolenie. Powinienem cos zaradzić, może jeszcze nie jest za późno.