W filmach przemiana ukazana jest poprzez granie na emocjach młodego Anakina, najpierw śmierć matki i wyrzuty sumienia, ale największym lolem jest zbyt prostackie ukazanie relacji z Padme i brak jakiegokolwiek samokrytycznego podejścia ponoć ogarniętego Skywalkera do pierdololo kanclerza Palpatine'a, z tytułu czego w domyśle głęboka relacja i przejście na Ciemną Stronę mające bezpośrednią przyczynę w chęci niesienia pomocy ukochanej osobie wyszło w rezultacie na mało wiarygodną historyjkę. Całą trzecią, najlepszą część nowej trylogii ratuje przede wszystkim to, że nawiązuje już bardzo blisko do starej trylogii i widz ma mrowienie na plecach z powodu wydarzeń, które mają bezpośrednie nawiązanie do Nowej Nadziei. No i jest Grevious, a ten ma najbardziej bekowe teksty z całej trylogii: "AHHH, THE NEGOTIATOR!"
I tak raczej zaliczam się do grona osób twierdzących, że postać Anakina była przede wszystkim dialogowo słabo rozpisana i Christensen nie mając wysokiego kunsztu aktorskiego i mocnej charyzmy nie był w stanie jej uratować, ale oglądając ze dwa inne filmy przy jego udziale widać, że chłopak przynajmniej się starał.
Przy tej okazji polecam wam poczytać krótką historię upadku Jake'a Lloyda - Anakina z Mrocznego Widma (wystarczy nawet krótkie podsumowanko z google po wpisaniu nazwiska), który przyodziany w szkarłatną literę hejtu jego roli w pierwszym epizodzie całkowicie usunął się w cień, miał problemy z prawem i pojawia się jedynie na konwentach Star Wars zwykle w czapce z daszkiem zapuszczonym na oczy, co by jacyś fanatycy za bardzo go nie wyszydzali przy wystawianiu autografów.