Gdy tylko w sklepie pojawił się najnowszy dodatek do cudnego
Dead Cells, nie mogłem sobie odmówić jego zakupu i zanurzenia się w pikselowym świecie na kolejne kilkanaście godzin.
Wzorem niezwykle udanego
The Bad Seed otrzymujemy dwa biomy, bossa, nowe stroje (zarówno wersje kolorystyczne, jak i dedykowane - kultysta, strach na wróble) oraz nowe narzędzia mordu (bronie plus umiejętności).
Pierwszy świat stoi otworem po pokonaniu pierwszego bossa w grze (Concierge). Fractures Shrines, bo o nim mowa, przypominana znane z podstawki Astro Lab (tz kto poznał, ten poznał, ponieważ dostęp do niego jest tylko na poziomie Hell). Arena zmagań nie ma jako takiego podłoża, zatem skaczemy po platformach. Życie uprzykrzają nam nie tylko przeciwnicy, ale też przeszkadzajki - ptaki, pułapki.
Biom oferuje nowych przeciwników - skalny golem oraz wężowy stwór, oraz pomocniczy oręż. Coś a' la latający miecz Alucarda z Castlevanii.
Miecz atakuje sam, bądź można go pochwycić w dłoń i walczyć w sposób klasyczny.
Po niestety dalsza droga jest zablokowana. Jej otworzenie możliwe jest, gdy zdobędziemy strój kultysty - w późniejszych przejściach jego założenie nie jest wymagane do przejścia do kolejnego biomu.
I tak trafiamy do Undying Shores, będący połączeniem Graveyard oraz St Village - kombo grobowiec + wioska rybacka.
Klimat, muzyka - pierwsza liga. Do tego nowi oponenci - m.in. nekromanta.
Na kocu czeka nas przeprawa z bossem, który przypomina nieco Kolektora - niezbyt duży, szybki plus ataki obszarowa + latanie po planszy.
Bardzo podobają mi się nowe zabawki zagłady. Kokon przeznaczony jest dla doświadczonych graczy i powoduje zbicie ataku przeciwnika, ale tylko jeżeli go w odpowiednim momencie uaktywnimy.
Iron staff powoduje parry, jeżeli nasz atak spotka się z atakiem potworów. Snak Fangs, to szpony jakich nie powstydziłby się sam Wolverine, nie są za mocne, ale kroją szybko i z odpowiednią synergią potrafią siać spustoszenie w oddziałach wroga. Latarnia natomiast to broń biała, ale zaprezentowana w ciekawy sposób. Otóż po zabicuu przeciwnika gromadzimy dusze, a to tak naprawdę nasza amunicja do potężnego, alternatywnego ataku dystansowego.
Oczywiście zdobyłem wszystkie i każdą przeszedłem grę na 4 Cell Nightmare mode, albo na Hell.
I teraz najważniejsze. Mianowicie po kilkunastu godzinach z grą włączyłem wersję na SX, a tam dostępna jest już zaległa, świąteczna aktualizacja. Zmienia grę w niesamowity sposób. Raz, że niektóre mutacje ((Solider Resistance, Berseker) zaliczyły transfer z brutality na kolor zielony, to dodatkowo.... całkowicie przemodelowano malaise, oraz w sposób losowy dodatkowe potwory pojawiają się na planszy.
Szalenie uprzykrza to rozgrywkę, ale tchnęło to życie w tę wersję (na chwilę obecna wersję na piąte PS odstawiłem). No i wisienka na torcie (nie, nie chodzi o strój bałwana i Św. Mikołaja
) - katana samego Hattori Hanzo.
Wspaniała broń. Zrobiłem nią dwa szybkie przejścia na Hell mode i jestem nią zachwycony.