
Początkowo nie byłem zadowolony, że sezon 2 na "dzień dobry" odbiera graczowi sporo zdobytych rang, ale odzyskanie ich nie okazało się aż tak trudne.
Ja spadłem do „Vanquisher”, a wystarczyło jedenaście wygranych z rzędu w trybie rankingowym, by znaleźć się w „Shinryu” i od razu otrzymać szansę na awans. Niestety, przegrałem 2:3, ale szybko się odkułem i wylądowałem w „Mighty Ruler”. MG i „Flame Ruler” pokonywani są raczej bez większego problemu (choć sporo zależy od przeciwnika), ale gdy stoczyłem cztery potyczki z „Fujin” oraz „Rajin”, to każda kończyła się wynikiem 2:2.

I tak jest nieźle — szczególnie biorąc pod uwagę, że nie gram przesadnie dużo w T8 (niezły skill mnie ciągnie za uszy). Ale jeśli porządnie nie przysiądę, to nie będzie opcji, by przebić się przez niebieskie rangi.
Tam już wyraźnie widać, że gracze bardzo dobrze znają swoje postacie, potrafią karać, bezbłędnie wykorzystywać sytuacje i zapewne mają nabite setki godzin w grze.

Kończąc powoli — pozwolę sobie jeszcze pochwalić personalizację postaci. Szkoda tylko, że tła nie są bardziej różnorodne.

