po sklejeniu żółwia z Casprem, postanowiliśmy wspólnymi siłami napisać sliczną relację podwójną. Szacun jeśli komuś sie będzie chciało to wszystko czytać
Miazga: Mógłbym napisać, że na początku było kilka edycji Extreme Party, że były to fajne imprezy, że potem z hukiem uderzył Zlot Fanów Nintendo przejmując pałeczkę lidera na polu imprez growych w Polsce, że rok temu była druga edycja tegoż zlotu, a kilka dni temu trzecia i że wszystkie były super, ale tego nie napiszę, bo nie lubię nudzić. Skoncentrujemy się od razu na tej ostatniej imprezie: Trzecim Ogólnopolskim Zlocie Fanów Nintendo. Trwała ona od piątku do niedzieli, a niektórzy zapaleńcy zaatakowali Dobczyce już w czwartek... Casper coś o tym wie.
Casper: Oj wiem, wiem. A od samego początku wakacji wiedziałem też, że na Zlocie
wydarzy się coś przełomowego, no ale zacznijmy od początku. Po emocjonującej (7 godzin w pociągu, to emocje z gatunku tych niemiłych dla dolnej części ciała) podróży, na miejsce dotarłem wraz z Lewikiem i Kosem, więc od razu zrobiliśmy podstawowe rozpoznanie. W samym zamku znajdowała się bardzo mała ilość gawiedzi, toteż czas umilać poczęła nam TaiCat (po poznańsku TejKłet, tej), którą zgodnie określiliśmy mianem "żywego srebra" - dziewczyna naprawdę ma w sobie masę pozytywnej energii, którą potrafi zarazić każdego. Wszystko zaczęło się jednak dopiero wtedy, gdy na miejsce dotarł Miazga (ile razy ja do Ciebie dzwoniłem?
wraz z liczną ekipą...
Miazga: Dużo razy do mnie dzwoniłeś, ale dziwnym nie jest – nasz przyjazd obsunął się o kilka godzin. Ale mniejsza z tym. W Składzie ja, Miazga, Meduza, Mielu, Kaxi, Darek i Kresq, po kilku godzinach jazdy samochodem i godzinie błądzenia w Katowicach, wreszcie dotarliśmy do Dobczyc. Tam zastali nas znudzeni życiem Szafa wraz z Sosnowską ekipą (pozdro chopaky) oraz oczywiście Poznaniaky (Casper, Koso, Lewik)kurna tej. Gdy już wszyscy się zebrali, poznali, przytulili, pośmiali i doszli do wniosku, że na zamku kompletnie nic się nie dzieje (ale potem się do takiego stanu rzeczy – a raczej zlotu – przyzwyczailiśmy), jednym głosem zdecydowaliśmy, że obieramy kurs na monopolowy. Zlot mogliśmy uznać za rozpoczęty.
Caspersky: Wieczorem w "Dobku" rozpoczęły się istne harce - wspaniałe rozmowy "o niczym", równie wspaniałe ilości wypitego alkoholu (Miazga, mówiłem, że wino jest radioaktywne?), a teksty w stylu: "to Ty jesteś Ryo-San? Czeeeeść!" zapamiętam do końca życia...W powietrzu dało się wyczuć po prostu wspaniałą, przyjacielską atmosferę, której moim zdaniem nie zakłócił nawet incydent ze słynnym już kierownikiem ("18 i PÓŁ"), ale o tym niech wypowie się sam zainteresowany - oddaję głos Meduzie.
Meduza: Zainteresowany jak zainteresowany... Pan kierownik, będąc mocno nadpobudliwym, używając kosmicznej ilości przekleństw i bluzgów, z pomocą psa napadł na naszą Bogu ducha winną, świetnie się bawiącą ekipę. Chwilę potem wdarł się ze mną w małą kłótnię, ale jako że po wymianie kilku zdań nienajlepiej się poczułem, to doczołgawszy się do domu Poznaniaków, zakończyłem dzień pierwszy. Casper również. Z zasłyszanych dnia drugiego opowiastek, jeszcze tej samej nocy Mielu pertraktował z policjantami i kierownikiem, jednak rękoczynów ani kłopotów z prawem nie stwierdzono.
Casper: Drugi dzień to pobudka ok. 10.00, pierwsze "trzeźwe kontakty" oraz wspominanie
poprzedniego dnia. Było więc miło i sympatycznie, toteż praktycznie cała ekipa (dołączył do nas także Von Zay - sklej żółwia) wyruszyła szturmować zamek. Nad atrakcjami tam zaoferowanymi nie ma się zbytnio co rozwodzić, więc przenieśmy się trochę w czasie, a konkretniej w okolice godziny 21.00, która to wraz z mrokiem przyniosła dobrą zabawę i naprawdę fpedrowkie patenty (np. impreza za domkiem nr 10).
Miazga: O tak, za dziesiątym domkiem (po zeszłym roku sławny, po tym – legendarny
) działo się naprawdę dużo. Stolik, 30 osób przy nim siedzących, dużo wesołych napojów i klimat nie z tej ziemi. Mielu i Kaxi ostro się rozkręcili – to chyba jakaś wrocławska przypadłość, że po wypiciu „tego i owego” mogą bez problemu wygłaszać półgodzinne monologi, które nikogo nie interesują, a – o dziwo – wszyscy ich słuchają. Magia. Potem przyszedł czas na Singstara – oj działo się! Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaake oooooooooon meeeeeeeeee w wersji z growlem w wykonaniu Caspra i moim, naprzemiennie piszcząca i growlująca TaiCat, fałszowanie dosłownie każdego, kto dorwał się do mikrofonu, kupa śmiechu i wszystkiego co pozytywne - tak, Singstar to niekoronowany król imprez. Na koniec nasze ambicje rozbił w pył osobnik o ksywie Mietek, który w stanie nietrzeźwości przechodził Amplitude na najwyższym poziomie trudności – insane. Szacun. Wszystko to trwało do 5 rano, bo potem całkowicie wyprani z sił poszliśmy spać.
Casper: Trzeciego dnia wszyscy wiedzieli już, że impreza niestety dobiega końca. Rozpoczęło się pakowanie
rzeczy i opuszczanie domków. Wszyscy rozeszli się w swoją stronę, by już na sam koniec spotkać się na stadionie, zrobić pamiątkowe zdjęcie i pożegnać się ze smutkiem na twarzy, mając w pamięci świetne rozmowy oraz cudowną zabawę z poprzednich dni. Mam jednak nadzieję, że jeszcze się kiedyś wszyscy spotkamy (niekoniecznie na jakimś zlocie) i razem powspominamy te wszystkie chwile spędzone w "Dobku", czego w imieniu swoim i Miazgi wszystkim życzę. Do zobaczenia, sklejcie żółwia.
Miazga: Caspersky, a o pozdrowieniach to się przypadkiem nie zapomniało?
Casper: No, zapomniało, zapomniało… <shameonme>
M: To ja z miejsca pozdrawiam Caspra, który okazał się jeszcze bardziej Fpedra niż na necie. Rispekto. Poza tym Kresq, który ja sie sfazuje, to śpiewa o jakichś bzdurach
C: To ja odrzucam pozdrowienie (bo wypada) - spoko ziąąą jesteś Meduz. Przy okazji greetsy lecą też dla FAX'a, bo "utknął w Krakowie i pojechał do Gdańska"
M: Szafa – no kurde, inaczej być nie mogło! Big pozdro dla całego składu Sosnowskiego.
C: Kaxi i Mielu: całodobowe wywody dawały radę.
M: Von Zay – bo jest tak samo cyniczny w realu, jak w newsach na GameOnly
C: Sojer: góralskie powiedzonka i opętańczy śmiech poprawiały humor.
M: Ryo, za opowieści o cumshotach
C: Lewik, Koso: za wszystkie docinki pod moim adresem (Zidane, autyzm itp. - w gruncie rzeczy i tak mnie śmieszyły
)
M: No i oczywiście cała reszta wesołej ekipy: Ryo, Franek, Jedynek, Greg, Karyś, TaiCat. Wszyscy jesteście niepowtarzalni – do zobaczenia!