Najdłużej męczyłem z 13, największym ze wszystkich zresztą. Generalnie jak już przedziurawiłem mu wszystkie bebechy miałem problem ze wskoczeniem na skrzydlo. Dużo bardziej podobał mi się drugi latający, 5, tam przynajmniej było czuć pęd i wiatr we włosach
. Oba małe "byczki", 11 i 14 to najgorsze imo walki ale przynajmniej troche inne od reszty. Najbardziej, poza 5 lubie oba węże, 7 i 10, zwłaszcza tego drugiego jak jeździłem po tej jaskini spieprzając przed nim i kombinowałem co właściwie można tej mendzie zrobić. Poza tym 3, chyba najbardziej rozpoznawalny "rycerz", i jaszczurka, bodajże 8. Z czworonogów mimo wszystko żółwik, 9, którego nie mogłem zmusić do wejścia na gejzer, a jak już to zrobiłem to za cholere nie wiedziałem jak na niego wleźć. 12 był strasznie przekombinowany, a ostatni strasznie mnie zawiódł, chyba przez to że się nie mógł poruszać.