Wiesz, ja opowiem jak to widzę z drugiej strony. Poszukiwaliśmy ostatnio Fiata 126p do porobienia, ale nie do kompletnej renowacji - miały być nadkola, progi i podłoga. Wszystkie samochody były przez telefon albo absolutnymi lalkami, albo przynajmniej w bardzo dobrym stanie. Wszystkie kosztowały do 1000 zł. Maluch w Mławie nie miał kompletnie podłogi, a blacha wisiała; w Sochaczewie stało 5 samochodów, wszystkie były w stanie "nie są to Alfy Romeo, ale coś wybierzecie" = wszystkie wrosły w ziemię, ten o którego dopytywaliśmy się przez telefon był w stanie agonalnym, obejrzeliśmy jeszcze drugi, ale facet nie chciał zejść za bardzo z ceny i był arogancki, więc odjechaliśmy (a później sam się prosił, żeby od niego kupić, lol); gdzieś niedaleko Nasielska miał stać w miarę ładny Elegant - na miejscu nie miał progów.
Skończyło się na kupnie samochodu dwa bloki dalej, bez otwierania i odpalania. Po klucze i spisywanie umowy pojechaliśmy 15 km od Malucha, a dopiero po zapłaceniu go sobie odpaliliśmy. Rozebrany nie jest tragiczny.
A co do sprzedaży - kolega sprzedawał ostatnio swoją E34 i trafiał na ogarniętych. I wszystko przez telefon mówił jak jest.
Jeszcze odnośnie wnętrz. Moja Ibiza ma pewno teraz ~300 tysięcy. Wnętrze nosi ślady użycia, ale jest w ładnym stanie. Taty Panda ma potwierdzony przebieg 200 tysięcy i kompletny brak zużycia środka. Żeby zatyrać środek, to trzeba być albo fleją, albo zrobić samochodem ponad 250 tysięcy km. No i kupując trzeba patrzeć tam, gdzie trzeba, a nie napalać się na wyplakowane plastiki.