Obaj tak uporczywie bronicie swoich racji, że ta dyskusja nie ma praktycznie żadnego sensu, więcej - jest żenująca
Dlatego ją przerwałem, dalej nie odpowiadając. Skoro nie ma "praktycznie żadnego sensu" to po co ją po kilku dniach reaktywujesz?
becetol, powiedz mi, naprawdę nie dostrzegasz różnicy między powiedzieniem do kogoś PRYWATNIE "Ty pedale", a chodzeniem po wsi i mówieniem "XXX to pedał"? Owszem technicznie masz rację - jedno i drugie kwalifikuje się jako używanie słowa pedał, ale różnica jest zasadnicza.
1. Czy ja gdzieś twierdziłem że ona dostała wyrok za nazwanie go PRYWATNIE "ty pedale"?
2. Czy ja gdzieś twierdziłem że nie ma róznicy między "powiedzieniem do kogoś PRYWATNIE "Ty pedale", a chodzeniem po wsi i mówieniem "XXX to pedał"?
3. Czy czytałeś o co chodzi w tej sprawie? Wątpie, bo popelniasz podstawowe błedy. Po pierwsze nie dzieje sie na wsi, a w mieście. Po drugie nie chodzi o "chodzenie po wsi i mówienie xxx to pedał" a nazywanie go tak osobiście.
4. Sąd wyraźnie w uzasadnieniu wprost powiedział "Homoseksualisty nie można nazwać pedałem", co ucina wszelkie dyskusje o tym czy w tej sprawie chodziło o nazywanie pedałem czy nie. Gdyby w całej sprawie nie chodziło o nazywanie kogoś pedałem, to sąd takich słów by nie użył.
5. Moje zdanie wprost, przy którym obstaje od początku - Sprawa dotyczy nazwanie powoda pedałem, co zdaniem sądu narusza godność osobistą powoda. Moj dyskutant od poczatku implikował, jakoby w calej sprawie w ogole nie chodzi o nazywanie sąsiada "pedałem" tylko o cos innego - a z tym zgodzic sie nie moglem.
6. Czy teraz jasne?