Hmm... Sam zacząłem słuchać metalu dość niedawo, jakiś rok temu. Zacząłem od klasyki, tu Metallica. Później rozwijałem swe nurty muzyczne i co zauważyłem? Setki! Nie, tysiące czy miliadry! Owymi liczbami są osoby które chcą być true, grim i necro. Noszą glany(Ja też...), nosza się an czarno(Ja nie...), zapuszczają kudły(Ja też...), drą mordę np. SZATAN(Ja już przestałem...). Dalej w kolejcie ustawiają się pozerzy. Są to osoby słuchające np. Limp Bizkit. Nazywają się metalami(Lub też nu-metalami.). Trzecią grupą są sataniści i goci. Oni nic tylko łapią doła, zabijają chomiki na czarnych mszach itd. itp. Po obserwacji każdej z tych grup, doszedłem do wniosku że ich powstawanie jest uwarunkowane komercją. Komercją w świecie muzyki. Np. weźmy taki Slipknot. Kapela wypromowana przez MTV. Co promuje? Ten podwórkowy satanizm z chomikami i skrajną anarchię(To tylko moje własne zdanie). Czemu? Czemu tak się dzieje? Czy nowi "metale" nie woleliby posłuchać czegoś starszego i o wiele lepszego? Co takiego przyciąga ich do stawania w tej długiej kolejce "metalowego" d*bilizmu? A może to wszystko warunkuje chęć buntu?